Od zeszłego roku w serii #ekostaraniaGospodarzy na naszym Facebooku opisujemy Gospodynie i Gospodarzy, którzy wytrwale dbają o dobro przyrody. Podejmują starania - mniejsze i większe - dzięki którym ślad środowiskowy Waszej podróży może być o wiele mniejszy. To oznacza, że możecie choć na chwilę wyciszyć nerwicę ekologiczną i skupić się na wypoczynku, korzystając z gotowych rozwiązań oferowanych na miejscu.
To dla nas ważne, bo chcielibyśmy obalić mit, że bycie przyjaznym środowisku jest trudne i wymaga skrajnych poświęceń. Obiecujemy, że nikt nie przywiąże Was do drzewa i nie będzie karmił chrupiącymi robaczkami, za to możecie dowiedzieć się, jak działa technologia strawbale, na czym polega gastronomiczny fenomen dań ze swojskich produktów i plonów wyhodowanych bez syntetycznej chemii lub przetestujecie przyjazne środowisku gadżety.
W tej serii chcemy docenić podejmowane ekostarania, ale też zainspirować innych Gospodarzy, a Podróżnym ułatwić dokonywanie bardziej świadomych wyborów wyjazdowych. Dziś pokażemy Wam kilka wyróżniających się, ale też zróżnicowanych miejsc, które do tej pory zdążyliśmy rozpoznać. Po więcej szurajcie na naszego Facebooka!
Ela i David — Gospodarze Siedliska Letnia Kuchnia zbierali doświadczenia na temat odpowiedzialnego podróżowania m.in. w Azji i Ameryce Środkowej. W Siedlisku jest konkret, bez romantyzowania: notowana jest liczba posadzonych drzew, kilogramy wyprodukowanych śmieci, czy liczba pozyskanych rodzajów nasion organicznych. To doskonały punkt wyjścia do mierzenia realnego wpływu starań mających chronić środowisko.
Słyszeliście już o jadalnym lesie? Jest to model uprawy roślin bez chemii, który zakłada wykorzystanie ich cech do wzajemnego wspierania się w rozwoju i wzroście. Na terenie Siedliska znajdziecie mnóstwo organicznie uprawianych warzyw i owoców, z których David wyczaruje Wam zdrowe i pyszne potrawy. Jeśli szukacie nowych doświadczeń, właśnie tu możecie wsunąć swoje pierwsze danie z jadalnych chwastów lub spróbować rzadkich i zapomnianych odmian roślin i warzyw.
I teraz coś bardzo wyjątkowego, dla świadomych rodziców, lub przyszłych rodziców. Ela i David nie demonizują pieluszek wielorazowych, co więcej, zrobią wszystko, żebyście również je polubili. W Siedlisku Letnia Kuchnia możecie zrobić test ze wsparciem Gospodarzy: wybrać kolor i deseń pieluchy dla swojego bączka, a po „uzupełnieniu produktu” - oddać je do prania. Nie brzmi zachęcająco? To może fakt, że niemowlę przez pierwszy rok życia zużywa około 2,5 tysiąca pieluch Was przekona. Przeskakując na wielorazówki, możecie znacząco zmniejszyć zużycie zasobów i produkcję śmieci i zaoszczędzić sporo kasy. Win-win.
Czy osiołki potrafią fikać koziołki ze szczęścia? W Jurcie na farmie z osiołkami wszystko jest możliwe. Ania i Piotrek przywędrowali z kłapouchymi pieszo aż z Francji i dbają o ich dobrobyt najlepiej, jak potrafią: szanują ich przestrzeń, dopuszczają tylko taką interakcję, na jaką akurat mają ochotę, a przyjezdnych edukują o ich zwyczajach i urokach. Oprócz osiołków, schronienie u Piotrka i Ani znajdują także inne zwierzęta. Gospodarze dbają się o zaciszne warunki lęgowe dla ptaków, wysoka trawa gości jeże, myszy czy zaskrońce, a kwietne łąki są stołówką dla zastępu pożytecznych owadów.
Sama jurta też jest eko, bo została zbudowana w większości z naturalnych materiałów. W środku znajdziecie tylko neutralne dla środowiska detergenty umieszczone w opakowaniach wielorazowego użytku, a Gospodarze dołożyli starań by segregacja śmieci była dla Gości maksymalnie łatwa.
W Osiołkowym świecie możecie kupić produkty od lokalnych rzemieślników, spotkać wolontariuszy i ludzi, którzy w zamian za onoterapię wspierają Gospodarzy np. w drobnych pracach gospodarskich albo współpracują z Fundacją Osiołkowo, która podejmuje dużo działań prospołecznych.
Słyszeliście o trendzie na ecospacing? To architektura zgrana z przyrodą i krajobrazem, która polega na wykorzystaniu naturalnych materiałów występujących w danym miejscu (np. drewno, kamień). W efekcie powstają budynki, które harmonijnie wtapiają się w okoliczną przestrzeń. W Dalej Nie Idę znajdziecie dwa domy zbudowane zgodnie z tą ideą. W starszym domu jest niskoemisyjny piec kominkowy, w obu zainstalowano fotowoltaikę, a Gospodarze dodatkowo zbierają deszczówkę oraz uprawiają ogród permakulturowy.
Dalej jest jeszcze lepiej, a może powinniśmy powiedzieć — smaczniej: tu napełnicie brzuchy tradycyjnymi smakami Suwalszczyzny lub spróbujecie potraw inspirowanych podróżami w różne zakątki globu. Na stoły wjeżdża mnóstwo produktów z ogrodu Gospodarzy, a jajka, mleko i masło podrzucają zaprzyjaźnieni rolnicy. A ponieważ współpraca z lokalsami jest tu oczywistością, dostaniecie od Gospodarzy garść wskazówek np. że po najlepsze sery kozie do Diany, po sękacza do Marzeny, a w Aleksandrowie dostaniecie wyborne wędzone ryby.
Gosia i Piotrek — Gospodarze Dalej Nie Idę wymiatają w temacie ochrony środowiska i ekologii. Wystarczy, że zagaicie, a zaserwują Wam kilka ciekawostek przyrodniczych okolicznego mikrokosmosu (będziecie błyszczeć intelektem po wakacjach, wykładając znajomym definicję skali porostowej). A gdy już zgłodniejecie, poczęstują kulinarnym przewodnikiem po Suwalszczyźnie, z którym śmiało możecie ruszyć na wycieczkę szlakiem regionalnych smaków.
To jeszcze ważne info o transporcie: tu możecie rozważyć opcję dojazdu np. pociągiem, bo po wcześniejszym uzgodnieniu Gospodarze mogą Was zgarnąć z najbliższego dworca. Oddech dla Was i dla przyrody.
Mamy przeczucie, że Arne Naess, ojciec filozofii głębokiej ekologii, chętnie spędzałby w Jelonkach wakacje. „Najważniejsze dla nas to nie ingerować w przyrodę” – tłumaczy Ana. Czuli podróżnicy docenią dzikie chaszcze, ogród opanowany przez pokrzywy i krety oraz bujną, „nieelegancką” przyrodę. Gospodarze zabierają chętnych na kąpiele leśne, starając się dostarczyć im tę samą radość z „zanurzenia się” w naturze, jaką oni odnajdują tu na co dzień.
Otoczenie, które stworzyli Ana z Markiem, to Eldorado dla wielu stworzeń. Ogromna przestrzeń pozostaje niekoszona, a wiele rodzimych roślin to restauracje dla zapylaczy. Zimowy ogród jest naturalnym karmnikiem, bo w menu przewidziano celowo pozostawione w ogrodzie jabłka i klany owadów pod łąkową ściółką. Schronienie znalazły też porzucone w okolicy futrzaki – dwa psy i kot.
Kuchnia pachnie tu wegetariańsko: sezonowymi i lokalnymi produktami. Ogród Gospodarzy łączy elementy permakultury i biodynamicznych upraw. Możecie zajadać się np. chlebem razowym na zakwasie z tymiankiem, pasztetem selerowo-fistaszkowym z czarnuszką na kaszy jaglanej, pastą z orzechów nerkowca i ogrodowego buraka ze świeżym oregano czy jajami od rozbieganych kur wiejskich.
Zamiłowanie Gospodarzy do upcyklingu zaowocowało m.in. parapetami z belek pochodzących ze 120-letnich wiktoriańskich domów w Anglii. Wszystkie meble są używane, a zamiast syntetycznych zapachów powita Was woń suszonych ziół, kwiatów z ogrodu i roślin z lasu w pojemnikach na kaloryferach.
Gospodarze Winnicy Majcz wydobyli dom z ruiny, odtwarzając go zgodnie ze sztuką ekologicznego budownictwa: naturalne materiały (m.in. oddychające gliniane tynki) i odzyskane, wciąż dobre surowce. Co ciekawe, to chyba jedno z nielicznych miejsc, w których nie ma PVC — nawet w kablach, gniazdkach czy rurach. Na półkach znajdziecie biodegradowalne kosmetyki w opakowaniach wielokrotnego użytku, które pozwalają prawidłowo pracować przydomowej, biologicznej oczyszczalni ścieków.
By zapobiegać suszy w sposób naturalny, Gospodarze m.in. zwiększają retencję krajobrazową poprzez zalesianie — na terenie Winnicy możecie hasać lub piknikować pomiędzy kilkoma tysiącami posadzonych drzew i krzewów. Pielęgnuje się tu także bioróżnorodność i dba o naturalne łąki (bez obsesyjnego golenia murawy na 2 cm), a Gospodarze od lat działają na rzecz ochrony krajobrazu.
Zapytacie pewnie, a co z jedzeniem? Nie będziecie zawiedzeni. Gospodarze dokarmiają gości warzywami i owocami z własnych upraw posiadających certyfikację ekologiczną. Dla tych, co odwiedzą Izę i Rafała po sezonie, ogrodowe eko delicje czekają zawekowane w słoikach (i butelkach z %).
Ograniczanie konsumpcji + lokalna, zdrowa żywność bez marnowania + działania prospołeczne + ochrona kulturowego dziedzictwa = gotowy Sustainable Host Starter Pack, tu w wydaniu Przechowalni Marzeń. Karolina i Marek to nasi kolejni czempioni w recyklingu i upcyklingu: aż 95% wyposażenia ich obiektu pochodzi z drugiej ręki, a dom to hybryda 120-letniej mazurskiej chaty (byłej plebanii), która po przeniesieniu i wielu ulepszeniach cieszy dziś goszczących oraz goszczonych.
Słyszeliście o szwedzkim loppis? To wyprzedaż garażowa, na której można wyszukać designerskie skarby, a przy okazji nakręcić gospodarkę cyrkularną, dając wytchnienie kurczącym się zasobom przyrodniczym oraz rosnącym wysypiskom śmieci. I właśnie w Przechowalni znajdziecie mini sklepik vintage ze zdobyczami ze szwedzkich loppisów.
Gospodarze pielęgnują też mniej popularny, ale równie ważny w koncepcji zrównoważonego rozwoju wątek, czyli dbałość o dziedzictwo kulturowe: w weekendy organizują spotkania z lokalnymi wolontariuszami i sprzątają stare mazurskie cmentarze, dokumentując historie dawnych mieszkańców. O ich odkryciach poczytacie więcej na facebookowej grupie „Dom, historia”.
Moglibyśmy tak bez końca, ale braknie nam akapitów, by opisać wszystkie zainicjowane przez Gospodarzy lokalne i społeczne akcje. Zamiast tego odeślemy Was do opinii Przechowalni Marzeń na Slowhopie, bo Goście zostawiają tam laurki, a wiadomo, że to mówi samo przez się.
Każdy amator naturalnego budownictwa poczuje się tu jak maluch w sklepie z cukierkami. W obiekcie wykorzystano wiele modelowych, proekologicznych rozwiązań: dom w technologii straw bale (prasowana słoma), gliniane tynki i drewno na ścianach, gruntowa pompa ciepła, przydomowa oczyszczalnia gruntowo-roślinna, zasilająca wodą sad, a w ogrodzie rasowa permakultura.
W Domu Dobrym jest i dobra kuchnia: potrawy są wegetariańskie, oparte na sezonowości produktów, pozyskiwane lokalnie, w dużej mierze z własnego, permakulturowego sadu i ogródka. Zakład o koszyk jabłek, że nawet mięsożercom ślinka zwilżyłaby podniebienie na widok np. słonecznej zupy z żółtej cukinii z czerwoną soczewicą, aromatycznej, pieczonej dyni w towarzystwie czipsów z szałwii, czy makaronu z maślakami i marynowanymi burakami z twarożkiem kozim.
Odludzia definiowane są potocznie jako miejsca, gdzie “psy rewersami szczekają”. Co prawda takich dziwów jeszcze w Werstoku nie widziano, za to Dom Dobry to miejsce, gdzie kończy się asfalt, co nieomylnie zwiastuje radosny odpoczynek od cywilizacyjnego zgiełku. Tutaj, w miejscu nazywanym pieszczotliwie Domem Lenistwa Twórczego, możecie zaszyć się w ciszy, celebrując kontakt z przyrodą i jej bogatym inwentarzem, albo wziąć udział w warsztatach artystycznych, plenerach malarskich i spotkaniach z ciekawymi ludźmi.