Zwykle zaczyna się tak samo. Kiedy temperatura skacze do około 10 stopni Celsjusza, pszczółki wyruszają na swój pierwszy wiosenny lot. Rozprostowują skrzydła, robią półgodzinne tournée po okolicy, ale przede wszystkim lecą zrobić pierwszą kupę w sezonie. Biedaczki wstrzymywały całą zimę. Uspokajamy, to nie będzie artykuł o wydalaniu.
Może na pierwszy rzut oka pszczoły to nie jest atrakcyjny temat na artykuł, ale dajcie nam szansę! Sami nie byliśmy go pewni, a potem weszliśmy w temat jak w masło i bardzo szybko przestaliśmy postrzegać zapylacze tylko z perspektywy miodu i żądła. Spróbujcie przeczytać nasze ciekawostki, i wtedy zobaczymy, czy uda Wam się złapać bakcyla.
O co chodzi w apiturystyce? Jest to taka forma podróżowania, która obejmuje różne aktywności związane z pszczołami. To mogą być warsztaty z wykorzystaniem produktów pszczelarskich, wykłady i pogadanki edukacyjne dotyczące życia pszczół, ich roli w ekosystemie czy sposobu prowadzenia pasieki, obserwacja prac w pasiece albo apiterapia, która wykorzystuje lecznicze właściwości produktów pszczelich.
Dzisiaj zaprosimy Was na pierwszy lot nad polskimi i zagranicznymi miejscami, które mają w swojej ofercie aktywności związane z apiturystyką. Chociaż w Polsce ta forma podróżowania dopiero się rozwija, my już mamy na Slowhopie miejsca i Gospodarzy, którzy nie tylko docenili pszczoły, ale robią wszystko, żeby zrobić z nich zasłużone celebrytki.
Gotowi? Lecimy z tematem!
PS Chcielibyście pomóc zapylaczom, ale nie wiecie jeszcze, jak się do tego zabrać? Zajrzyjcie do tego e-booka, stworzonego przez Somersby, Fundację Pszczoła Musi Być oraz z naszą drobną pomocą. Znajdziecie w nim konkretne wskazówki o tym, jak stworzyć zapylaczolubny zielony azyl - nawet jeśli mieszkacie w mieście i macie do dyspozycji jedynie okienny parapet.
Zaczynamy z kopyta, chociaż powinniśmy napisać z ula, bo Izerski Pszczelnik to mocny zawodnik w kategorii apiturystyka na Dolnym Śląsku. Jeśli macie taki pomysł, żeby rzucić wszystko i zostać pszczelarzem, to zacznijcie tutaj.
Natalia i Paweł prowadzą na Pogórzu Izerskim nie tylko agroturystykę, ale także prawdziwe, miodem płynące gospodarstwo. Pszczoły mają i w ulu, i w małym palcu - jest tu przestrzeń i na odpoczynek, i na wyjadanie miodu ze słoika, i na zgłębianie tajników zawodu pszczelarza. Już mówimy jak. Paweł i Natalia prowadzą dla zainteresowanych warsztaty edukacyjne z podstaw pszczelarstwa. Podczas trzydniowego szkolenia opowiadają o pracy pszczelarza, tajemnicach hodowli i uczą jej podstaw. Jest też druga opcja warsztatowa - wersja light - dla tych, którzy mają w sobie ciekawość świata owadów, ale na zaspokojeniu ciekawości wolą poprzestać. Podczas takich zajęć nauczycie się rozpoznawać pszczoły, zgłębicie tajemnice produkcji miodu, poznacie sprzęt pszczelarski i budowę ula. I to jest super sprawa dla dużych i małych odkrywców - tego nie uczą na przyrodzie (a powinni). Ale wiadomo, że na głodnego siadać do nauki nie przystoi. W Izerskim Pszczelniku nie tylko zjecie, ale i kupicie na przysłowiowe „potem” miody, ziołomiody, syropy, powidła i produkty pszczele. Kiedy już pomyślicie, że lepiej być nie może, na stoły wjadą miody pitne, a okresowo także kraftowe piwo warzone własnoręcznie przez tutejszych Gospodarzy. Palce lizać.
Zdaniem Slowhopa:
Do zamieszkania są 3 pokoje w jednej części domu (w drugiej połówce mieszkają Gospodarze), a w zasięgu nogi szlaki, jeziora i zamki. Cała masa możliwości. Polecamy zakupić miodne pamiątki dla swoich ziomków - prezenty, które można skonsumować, nie zajmują miejsca (chyba, że w brzuszku;)) i nie wymagają odkurzania!
Szybki lot i jesteśmy na Podlasiu. Rzecz się dzieje w małej, nadbużańskiej wsi - Wólce Nadbużnej. Gdyby pszczółka Maja mogła wybrać sobie letnią rezydencję, to istnieje spora szansa, że to byłoby to miejsce. W Podlaskiej Pasiece mieszka około 200 rodzin pszczelich, które uwijają się przy produkcji czystego miodu nektarowego m.in. ze żmijowca, chabrów oraz ziołomiodu ze zmacerowanych pędów sosny. Wszystkie wyjątkowe, bo wyjątkowo rzadkie. Próbowaliście kiedyś chabrowego miodu? A polecamy, bo duża zawartość lizozymu sprawia, że ma silne działanie antybiotyczne. W temacie spania: domek na wyłączność stoi w pobliżu pasieki i wygodnie ugości 8 niedźwiadków. Można w nim pić (miodek), jeść (miodek), spać - i tak w koło Macieju, ale można też porwać się na udział w warsztatach edukacyjnych, zmajstrować własną świeczkę z wosku albo wyczarować żywy ocet. Jeśli jednak wolicie skupić się na słodkim relaksie, to można, proszę bardzo, w końcu jesteście na wakacjach. W Podlaskiej Pasiece mają wyjątkowy domek do uloterapii. Zapytacie: ale o co chodzi? Już wyjaśniamy: w powietrzu ulowym, znajduje się ponad 60 substancji lotnych. Wiele z nich ma działanie prozdrowotne np. przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne i uspokajające. W domku do uloterapii, oddzieleni od pszczół, wdychacie te lecznicze związki. Czysta, słodka magia.
Zdaniem Slowhopa:
Gdyby wizyta w apidomku rozbudziła Wasze hedonistyczne potrzeby, to dobrze się składa, bo na miejscu działa także Miodowe SPA. Jest sauna, jacuzzi, a dla zainteresowanych zabiegami wspomagane miodem, słodkie masaże ciała, twarzy (nawet KOBIDO!). Jeśli macie chęć skorzystać z zabiegów, zgłoście to Gospodarzom podczas rezerwacji.
Tym razem ślemy słodkie uściski z Kotowa. Malutkiej warmińskiej wsi z prawdziwego zdarzenia: bez sklepu, przystanku i poczty. Naturze w to graj, bo odwdzięcza się tym, co najlepsze: wybornym miodem i ciszą przerywaną tylko bzyczeniem pasiastych owadów. Paulina i Maks mają dla Was 4 pokoje z łazienkami na piętrze, w domu z około 1880 roku. Wy na górze, oni na dole. Na 2,5 hektarowym terenie siedliska każdy znajdzie swoje miejsce: w sadzie, na leżaku przy stawie albo w hamaku. Łąkę kwietną zostawcie pszczołom - to dom pasiastych lokatorów Kotowa. Jeśli tylko zechcecie, Paulina i Maks ubiorą Was w kombinezony oraz kapelusze i pokażą, jak zbierać miód, jak go wirować, a przy odrobinie szczęścia zrobicie razem świeczki z pszczelego wosku. Oczywiście, że miodku nie zabraknie także na śniadaniowym stole. Tuż obok świeżego chleba, domowych przetworów i wędlin - tam go szukajcie.
Zdaniem Slowhopa:
Wieś z 9 gospodarstwami na krzyż zobowiązuje - Gospodarze zadbają o Wasze brzuchy, żebyście Wy nie musieli. Śniadania i obiadokolacje full wypas - na dowód załączamy zdjęcia.
A tu jest tak: dzieci, psy, konie, kot i całkiem spora gromada pszczółek. Są jeszcze przewodnicy tego przybytku, Kasia i Wojtek, Gospodarze Jaśminowego Wzgórza, którzy tę całą gromadę trzymają w kupie. Ona - intruktorka jogi, jeździectwa i hipoterapeutka. On - prawdziwy pszczeli tata małej przydomowej pasieki. Wojtek ma pszczelarskie doświadczenie i jeśli tylko warunki pozwolą, podzieli się z Wami swoją wiedzą: opowie o życiu i pracy pszczół, o tym skąd się bierze miód i pokaże ule od środka (no worries: mają wdzianka bezpieczeństwa w dużych i małych rozmiarach). Przy odrobinie szczęścia możecie załapać się nawet na miodobranie! Sezon zaczyna się zwykle na przełomie maja i czerwca. Złoty syrop zamknięty w słoikach znika z półek szybciej niż papier w pandemii, więc nie możemy zagwarantować jego dostępności. Ale powiemy Wam coś. My byśmy jechali do Kasi i Wojtka, choćby dziś. Pogapić się na konie, popraktykować jogę, albo poszurać boso po dywanie ze stokrotek. Fajnie tam u nich, naturalnie i niespiesznie. Na zachętę pszczela ciekawostka prosto z Kotliny Kłodzkiej, o tutaj.
Zdaniem Slowhopa:
Fajne miejsce dla grup: na warsztaty jogi, wyjazd większą ekipą, albo rodzinne wakacje. Z zasady tu gotujecie sami, ale jeśli zbierzecie większą ekipę odezwijcie się do Kasi i Wojtka - wtedy zorganizują dla Was szamkę. Weźcie pacholęta, będą miały raj.
Indie mają Auroville, a Czechy Ogród Żywiołów. Po co jechać na drugi koniec globu, skoro można w Karkonosze? Trzy godziny furką z Wrocławia - dokładnie tyle czasu potrzebujecie na teleportacje do naszych czeskich sąsiadów. Ustawcie w nawigacji: Lánov.
Właśnie tam powstał absolutnie wyjątkowy Ogród Żywiołów, z ekofarmą, systemem specjalnie połączonych ze sobą stawów, permakulturowym ogrodem, unikalnymi budynkami z naturalnych materiałów, indiańską wioską i szkółką leśną. Wszystko zbudowane z poszanowaniem dla przyrody. Cel? Stworzenie idealnej przestrzeni do harmonii, samopoznania i uzdrowienia. Miejsca samowystarczalnego. Kręci Was ten pomysł? To mamy dla Was Domek Sowy. Zamiast łóżek king size - futony wykonane z końskiego włosia i konopi, ściany z betonu konopnego i widok na konie. Gdzie w tym wszystkim pszczoły? W apidomku oczywiście! Małej, drewnianej chatce, która w ścianach skrywa prozdrowotne ule. Ale atrakcji jest więcej. Ekofanów pewnie zainteresuje opcja wycieczki po Ogrodzie Żywiołów i opowieści o tym „jak to wszystko się kręci”. Prawdopodobieństwo złapania ekobakcyla - więcej niż prawdopodobne. Tu ogólny dobrostan osiąga się przez obcowanie z pozytywnymi ludźmi, czerpanie z natury, głęboką regenerację i relaks. I jeszcze: w Ogrodzie Żywiołów znajdziecie całą masę zajęć rekreacyjnych i wellness. Basen, jacuzzi i sauna też pewnie się znajdzie;)
Zdaniem Slowhopa:
Tutaj gotujecie sami, ale po półprodukty nie musicie iść daleko - wszystko, co potrzebne dostarczy Wam tutejszy ogródek i ekofarma (w sezonie). Każdy z budynków Ogrodu Życia pochodzi od jakiegoś żywiołu i ma swoją charakterystykę. Warto się zainteresować, co kryje każdy z nich.
Tym razem Słowacja i okolice Nová Baňa. Dla mieszkańców Krakowa pikuś, długość trasy bliska tej, którą muszą pokonać, by znaleźć się w stolicy. Powiedzieć, że Chata Vcelarik ma widok na góry, to jak nic nie powiedzieć. Sami spójrzcie. Dom w wiejskim stylu leży na obrzeżach miasta Nova Bana, które kiedyś słynęło z wydobycia złota. W pakiecie z widokiem Monika oddaje w Wasze ręce ekologiczny staw kąpielowy (<3), ekologiczny ogródek, a dla zainteresowanych tematem - możliwość obejrzenia jej własnej, ekologicznej pasieki. Jeśli odczuwacie delikatny dyskomfort na myśl o żądlących osobnikach, to możecie podejść do sprawy oswajania lęku taktycznie. Najpierw spróbujcie ujarzmić go w apidomku. Znajdziecie tam dwa fotele do apiterapii, które pomogą Wam się zrelaksować i opanować strach przed bzyczeniem, podczas gdy Wy będziecie wciągać lecznicze powietrze. Jeśli poczujecie przestrzeń na więcej, poproście Gospodynię, by zabrała Was na wycieczkę po pasiece (około 8 km od domu). Monika opowie Wam o swojej pasji do zapylaczy i o różnicach między tradycyjną a ekologiczną hodowlą. Jak już zrobicie doktorat z pszczelarstwa zalecamy wycieczki po okolicy: nad wodospad Starohutský albo nad pobliski Tajch. Chociaż opcja spędzenia urlopu w tym basenie wydaje się co najmniej kusząca…
Zdaniem Slowhopa:
Do Waszej dyspozycji jest także plac zabaw oraz altana z grillem, piecem do pizzy i miejscem do biesiadowania. Nie zapomnijcie bikini!
Zmiany klimatu, choroby, toksyczne pestycydy - pszczoły mają dziś wielu wrogów, znacznie większych od siebie. Pewnie Was to zdziwi, ale najbardziej zagrożone są nie pszczoły miodne, ale dzikie gatunki. O ile możliwe jest odbudowanie miodnej rodziny pszczelej, o tyle odzyskanie dzikiego gatunku zagrożonego wyginięciem jest praktycznie nieodwracalne. Dlatego tak ważne jest, by wspierając pszczoły nie zapominać o dzikich gatunkach. Jak?