Za nami Beskid Niski, byliśmy już w Żywieckim, to teraz czas na Śląski. Jesteście na dobrej drodze do piątki z geografii. Psorka byłaby dumna.
Beskid Śląski przytula się do Beskidu Żywieckiego na południu, do Beskidu Małego na Wschodzie, a na Zachodzie graniczy z czeskim Beskidem Śląsko-Morawskim (który też gorąco polecamy). Dla ułatwienia podrzucamy mapkę.
To właśnie Beskid Śląski, a dokładnie Jaworzynka, może pochwalić się trójstykiem granic – Polski, Czech i Słowacji. Odwiedzając Trójwieś Beskidzką (Koniaków, Istebna i Jaworzynka), wpadnijcie pobyć w trzech państwach jednocześnie, zobaczyć największą koronkę świata (rekord w Księdze Guinnessa) i Izbę Pamięci Jerzego Kukuczki – wybitnego polskiego himalaisty.
Zdobywców najwyższych wierzchołków zapraszamy na Skrzyczne (1257 m n.p.m.) i Baranią Górę (1220 m n.p.m.) – dwa najwyższe szczyty Beskidu Śląskiego. Szlak pomiędzy nimi prowadzący granią od lat śmiało pretenduje do odznaki najbardziej widokowego. Dlatego jeśli interesuje Was swobodna wędrówka bez drapania marchewek innych turystów, najlepiej omijajcie go w weekendy i w popularnych terminach. Zamiast tego możecie spróbować wybrać się na urokliwy szlak spacerowy “Źródła Olzy”, a dalej na Gańczorkę i Karolówkę aż do schroniska PTTK na Przysłopie. Przy ładnej pogodzie ze szczytu polany nad schroniskiem widać świetnie słowacką Fatrę i tłoczących się turystów, którzy nie znają tej kryjówki.
Gdyby jednak z jakichś powodów ciągnęło Was w przeciwnym kierunku, czyli pod ziemię, musicie wiedzieć, że w Beskidzie Śląskim jest w czym przebierać. Na tych bez klaustrofobii czekają choćby takie jaskinie jak: Jaskinia w Trzech Kopcach, Jaskinia Malinowska albo Jaskinia Salmopolska. Ale uwaga – na taką wycieczkę trzeba się przygotować. Latarka w telefonie może nie wystarczyć do eksploracji…
Cały obszar Beskidu Śląskiego leży na terenie Parku Krajobrazowego Beskidu Śląskiego. W jego obrębie utworzono dwa rezerwaty przyrody i kilkadziesiąt pomników przyrody. I tu ciekawostka dla przyrodników: w Jaworzynce działa Karpacki Bank Genów Świerka i Muzeum Świerka, poświęcone świerkowi istebiańskiemu. Ten typ świerka jest uznawany za najbardziej odporny i najlepszy w swoim gatunku na świecie, taki z niego kozak!
Ufff, sporo tego, prawda? Dlatego w tym miejscu się zatrzymamy. Więcej inspiracji szukajcie w sekcjach “Co będę robić” wszystkich miejscówek w Beskidzie Śląskim. Tutaj jak na dłoni podajemy Wam 9 miejsc, które stanowią silną reprezentację Beskidu Śląskiego w kategorii: spanie. Ale nie tylko… Gotowi na wycieczkę?
Moglibyśmy powiedzieć, że Willa Zwolakówka ma warstwy. Jak cebula, chociaż my wolimy porównanie do lodów na patyku. Pierwsza warstwa: sauna z widokiem i perfekcyjnie zaplanowana przestrzeń do chilloutu. Druga warstwa: szamka, o której krążą legendy (racuchy rulez). Trzecia warstwa: furtka z wyjściem na las. Ale najgłębiej (pod warstwą lodów śmietankowych, czekolady i karmelu) są oni: Magda, Neil i gospodynie, które dbają o brzuchy i serca gości. I właśnie kiedy wydawać by się mogło, że o Zwolakówce wiemy już wszystko, że dotarliśmy do mety zachwytów, że nie ma więcej warstw (!), wtedy wpada kolejna opinia! Kolejna nowość i kolejny zachwyt! Zresztą, sami poczytajcie. W temacie pieszych wędrówek macie tu sporo możliwości: pobliski zielony szlak zaprowadzi Was na Stożek albo Baranią Górę, wystarczy wybrać kierunek: w prawo czy w lewo. Gdyby jednak to rowerowanie było Waszą najulubieńszą rozrywką, zgłoście się do Neila – zna się na MTB i załatwi Wam przejażdżkę życia. Cukier alert: ciasto no limit przez cały dzień, w gratisie.
„Magiczne miejsce z cudownymi gospodarzami, którzy traktują gości jak członków rodziny. Nie wiem co nas bardziej urzekło: domowe śniadania, regionalne przysmaki, rozpalony kominek wieczorem na tarasie czy sauna z widokiem na zimowy las - to wszystko tworzy naprawdę niesamowita atmosferę, dla której warto wracać [...] ".
Zdaniem Slowhopa
Jest ciepło, przyjaźnie i po domowemu, do tego stopnia, że można spędzić urlop w kapciach. Spokój macie jak w banku, bo Willa Zwolakówka to miejsce dla dorosłych i starszych dzieci (powyżej 14 roku życia). Wpadajcie na romantyczny weekend, popracować w przyjemniejszych okolicznościach przyrody (net śmiga) i odkryć kolejne warstwy Zwolakówki.
Jak już się zapuszczamy do miasta, to musimy mieć ku temu solidne powody. O, na przykład takie jak w Krańcówce: samiuśki koniec drogi, dwie ściany z lasu, akompaniament strumyka, widok na Skrzyczne (nawet z łazienki), a zamiast TV – treningi skoczków live oglądane z tarasu. Jak jest – każdy widzi. Nic nie trzeba kolorować, wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Tutaj kawę z widokiem popija się, siedząc zadkiem na historycznym wyciągu krzesełkowym, który kiedyś wznosił turystów na Skrzyczne. Zamiast na śmietnik trafił tutaj, do Krańcówki. Wystarczy wystawić duży palec za próg i 40 km tras narciarskich macie praktycznie pod nosem. A co jak nie narty? Spróbujcie swoich sił na tutejszych singletrackach, bo czeka na Was 13 km specjalnie przygotowanych ścieżek, dla pedałujących o różnym poziomie sprytu. No i deser – kawałek dalej w Ustroniu koniecznie odwiedźcie tor saneczkowy w rynnie. Przednia zabawa niezależnie od wieku.
„ [...] Cisza, spokój, las, sarny, zimowa aura i szum górskiego strumyka - właśnie taki klimat zafundowała nam Krańcówka. Domek jest w idealnym miejscu by odpocząć i wyposażony dosłownie w wszystko czego potrzeba. Kuchnia idealnie zaopatrzona, pokoje z wygodnymi łóżkami i dużymi oknami z pięknym widokiem. W salonie cieplutki kominek a na zewnątrz taras do leniuchowania. Właściciele bardzo mili i życzliwi ludzie [...]".
Widoki pierwsza klasa. Blisko natury i wystarczająco blisko cywilizacji (jeśli zajdzie potrzeba). Miejsce na ognisko i plac zabaw dla dzieci w pakiecie, a w razie niepogody - kolega Netflix.
Kiedy słyszymy Ustroń, pod mrugawkami migoczą nam modernistyczne piramidy porozrzucane na zboczu Równicy. Jeśli tę lekcję architektury musicie dopiero odrobić, to mamy tu dobrą okazję i jeszcze lepsze miejsce: dwa bliźniacze domki, pod górskim szczytem, tuż obok lasu. Spod samego domu wyruszycie na szczyt Równicy (884 m n.p.m.) gdzie czekać na Was będzie cała paleta ścieżek – do wyboru do koloru. W nagrodę za wyrobione kroki – sesja w saunie i balii. Moczykijów pewnie ucieszy fakt, że w przydomowym stawie jest szansa złowić obiad, a potem ugrillować zdobycz w Kurnej Chacie. Jak już się Wam przewentylują mózgi i zapełnią brzuszki, zaplanujcie wycieczkę po Ustroniu-Zawodziu szlakiem “śląskich piramid”.
„Rewelacyjne miejsce! Okolica przepiękna, bardzo spokojna. Ogródek bardzo zadbany, zrobiony z pomysłem. Domki przytulne, wyposażone we wszystkie potrzebne sprzęty, urządzone tak, że człowiek czuje się jak u siebie w domu. Sauna i balia to wisienka na torcie, zapewnia 110% relaks. Zdjęcia absolutnie nie oddają jak pięknie wygląda to miejsce. Właściciele są w domu obok, zawsze pod ręką gdyby goście czegoś potrzebowali, ale absolutnie nie narzucający się w żaden sposób, dzięki czemu człowiek czuje się bardzo swobodnie. [...] ".
Idealne miejsce dla dwóch rodzin: dwa kameralne domki, każdy dla max. 4 osób. Gluten alert: ciasto dostajecie gratis <3 Zamówcie u gospodarzy kosz lokalnych produktów (goście mówią, że delicje).
Zamiast sobie wyobrażać, jak to jest spać w szufladzie, należy wklepać w nawigację Wisła i sprawdzić to na własnej skórze. Szufladkowe apartamenty na stoku góry Kiczera to przemyślany projekt Eweliny i Artura. Ona – optymistka i marzycielka, on – prawdziwy człowiek-Macgyver. Naszym zdaniem duet doskonały. Zamiast stawiać kolejny noclegowy klocek, postanowili spuścić wyobraźnię ze smyczy i tak powstały one - podwieszane sypialnie z widokiem. W środku sporo ręcznej roboty w wykonaniu Artura, kontrolowany minimalizm i wszystko, co do wypoczynku niezbędne.
I gdyby to o nas chodziło, to wpakowaliśmy się do tej szufladki w duecie. Potrafimy sobie wyobrazić ten romantyczny obrazek, i tak się jakoś składa, że widok skaczącego po głowie brzdąca w tej fantazji nie występuje. Strefę spania mamy ogarniętą, to przejdźmy do strefy hedonisty. Przedstawia się ona następująco: sauna sucha, sauna mokra i podgrzewany basen w sezonie. Fanatyków sportów zimowych pewnie ucieszy fakt, że stok jest tuż obok i można na niego wyruszyć choćby w kapciach.
„Nasz pobyt w Szuflandii trwał 10 dni. Były dni, w których nie chciało nam się opuszczać naszej szuflady - przepiękny widok na pobliskie wzgórze, czysta, pachnąca pościel i mega wygodne łóżko sprawiały, że trudno było z niej wyjść ;) Szuflandia to również świetne miejsce wypadowe - blisko na szlaki, trasy rowerowe i do sklepów, jednocześnie daleko od zgiełku miasta i tłumu turystów. W upalne dni idealnym rozwiązaniem był basen, wieczorami - sauna. Miłe powitanie w postaci świeżych kwiatów w wazonie i smacznych owoców. Jednym słowem - urlop doskonały! [...] :)".
Podróżujących w duecie zapraszamy do Szuflandii JOY (apartamenty dwuosobowe), zaś większe grupy do Szuflandii FUN (apartamenty czteroosobowe). Podczas rezerwacji zwróćcie uwagę na usytuowanie apartamentu - nie wszystkie mają panoramiczny widok. Tutaj bez piesków.
Widzicie to? Właśnie tak wyobrażamy sobie święty spokój. Jak luzować gacie, to właśnie tutaj: na 15-metrowym tarasie, w hamaku, gapiąc się w bezkres Beskidu i/lub na konia Bobasa. Brzmi jak plan? Chatka na polanie kiedyś należała do taty Asi – Bacy Jasia. Po delikatnym liftingu otrzymała status letniego domku, w którym można zamieszkać od maja aż do późnej jesieni. I uwaga! Jest to opcja dla wytrawnych graczy, którzy czekanie na ciepłą wodę traktują jak trening mindfulness, a brak zasięgu jako dobro naszych czasów. Spróbujcie rozpalić ogień w najprawdziwszym piecu (jajecznica na fajerkach zmienia życie), wypatrzeć „Bambi” o poranku i nie wychodzić z ulubionych dresów przed tydzień. A gdyby (jakimś cudem) znudziło Wam się zbijanie bąków, to w tych samych dresach możecie poszurać czerwonym szlakiem ze Stecówki prosto na Baranią Górę.
Tu zdarza się, że zwierzyna leśna, polna i owady wpadają w odwiedziny. Jeśli boicie się gryzoni, jaszczurek albo robaczków – nie znajdziecie tu spokoju. Wrażliwi na dźwięki powinni wiedzieć, że luźna deska w salonie wyzwala ruch kredensu ze szkłem. Nas to nawet bawi, ale wiemy, że znajdą się tacy, którym z emocji pęknie żyłka na czole.
O, a tutaj macie dokładnie 50% szans na wychylenie nosa za drzwi przed końcem urlopu. Przedsmak tego, co za nimi, widać z okna. Nic nie poradzimy, Loft85 działa na fanów designu jak Family Frost na pokolenie Ikea. Jak się człowiek rozsiądzie przy kominku albo zalegnie na szezlongu z widokiem na Skrzyczne i wleje w brzuszek rozgrzewającą ciecz, to już nic więcej nie trzeba do odpoczynku. Możecie wziąć przyjaciół (najlepiej takich z zapałem do gotowania), bo miejsca jest tyle, że nikt sobie nie będzie wchodził w paradę. Do zagospodarowania macie też wielki taras i przestrzeń do biesiadowania (jest grill) tuż za domem. Jak już odbędziecie tę wewnętrzną walkę pt. wyjść czy nie wyjść i wyjdzie Wam to drugie, koniecznie rozważcie spacer na szlak albo – na stok (widać z okna). W domu jest też wyposażona i ogrzewana narciarnia, więc żal nie skorzystać.
„Rewelacyjne miejsce! Byliśmy w 11 osób w tym 5 małych dzieci plus mały pies. Każdy miał wystarczającą przestrzeń dla siebie, super wyposażona kuchnia, dużo miejsca przy stole, kominek a obok niego wygodne kanapy. Miejsce idealne do odpoczynku:)".
Super miejsce na większe zjazdy rodzinne lub przyjacielskie – zmieści się Was nawet dwunastka. Możecie śmiało brać dzieciaki (pralka obecna). Trzy wyciągi narciarskie w zasięgu +- kilometra.
Tutaj zabralibyśmy dzieciaki i robili z nimi te wszystkie fajne rzeczy, których (ponoć) nie wypada dorosłym (w razie czego zasłaniając się argumentem, że to wszystko dla nich). W NaszjestWasz odpowiedź na pytanie „gdzie są dzieci?” brzmi zawsze „w balii”. Jeśli w żyłach waszych pociech płynie syrenia krew, jest wysoce prawdopodobne, że będziecie musieli je wyciągać z ciepłej wody a) siłą b) argumentami. Na przykład takim: chodź, pojedziemy pooglądać nietoperze, upiec najlepszy w życiu chleb i pogapić się na kozy. Już mówimy jak. Najpierw jedziecie do Brennej obejrzeć nietoperze. Jest ich cała masa, zamieszkują kościelną wieżę i szkołę, w której urządzono nawet obserwatorium. Po nietoperzach czas na gluten. Specjalistów szukajcie w Koziej Zagrodzie. W programie mają całą masę aktywności: można upiec chleb na zakwasie, pokarmić kózki, zrobić ser, a nawet wziąć udział w warsztatach z obróbki wełny. Po takiej serii dzieciaki śpią na popielniczkę, a Wy sprytem przejmujcie balię. Proste?
Dom na 8 wczasowiczów z nielimitowanym dostępem do balii z jacuzzi. Tu koniecznie z dzieciakami: na stanie wielki i ogrodzony ogród i sporo fajnych aktywności dla dzieciaków w pobliżu domu.
Jak wygląda zima pod Baranią – każdy widzi. Można sobie przypomnieć, jak wygląda śnieg, jak smakują drinki z sopli lodu i jak to jest robić orzełki na białym puchu, który nie został wcześniej oznaczony przez psa sąsiada. Bajka. Mamy tu dwa domy z bali na wysokości 850 m n.p.m. z wyjątkowym widokiem na góry. Większy dla 8, mniejszy dla max. 3 osób. Saneczkowanie i nartowanie można uskutecznić tuż za drzwiami, prywatny 200-metrowy stok przyjmie wszystkie, nawet najbardziej kreatywne metody zjazdowe. Po białym szaleństwie zalecamy sesje saunowe, wiadomo, dla zdrowotności (każdy domek ma własną). Zapytacie: a co latem? Latem, nasi drodzy, spacerkiem na Baranią Górę, gdzie spotykają się inne górskie szlaki. Polecamy też inne rozrywki, takie jak: dyndanie na hamaku, pykanie w ping-ponga, turlanie się z górki na pazurki albo pedałowanie prosto przed siebie (rowery wypożyczycie na miejscu).
„Cudowni Właściciel, cudowne miejsce, piękny dom. Pyszna poranna kawa z widokiem na góry smakuje nieziemsko. Dom i miejsce dla osób ceniących prawdziwą ciszę ( z odrobiną cykad ;) ), spokój i totalne oddalenie od cywilizacji. Gwarancja prawdziwego odpoczynku. Pozytywna energia Właścicieli, ich uśmiech i otwartość pozwalają na długie rozmowy i opowieści z życia wzięte :) Dom i wyposażenie jest wystarczające do wygodnego spędzania czasu. Minimalizm na poziomie. Jeszcze raz pięknie dziękujemy za tak ciepłą i przyjazną gościnę:) Na pewno do Was jeszcze zawitamy :)".
Lepiej zróbcie wcześniej zakupy. Pewnie się zdziwicie, ale na górze nie ma Żabki. Kids alert: na stanie jest nawet Plejak, ale pokażcie go dzieciom dopiero w ostateczności. Tu bez zwierzaków.
Tym razem lądujemy w północnej części Beskidu Śląskiego, w samym sercu Parku Krajobrazowego. Willa Brenna to taka hybryda między pachnącą drewnem chatą a wielogwiazdkowym hotelem. To zasługa Patrycji i Krzyśka, którzy po wielu wycieczkach po alpejskich kurortach postanowili stworzyć swój własny, beskidzki. Są więc: dwa tarasy z możliwością zadaszenia, łazienka z wanną i fototerapią, sauna, a w ogrodzie balia. I cukierek dla wrażliwców: świetnie wyciszone ściany. Można nie wychodzić z trybu relaks przez miesiąc. Dla łaknących ruchu niekończąca się lista możliwości. Nam podoba się zgrabne połączenie aktywności i przyjemności, czyli: idziesz po to, żeby zjeść. Żółtym szlakiem w godzinkę dotuptacie do Przełęczy Karkoszczonka i do regionalnej chaty z kuchnią na każdy brzuszek. Czerwonym szlakiem można na Grabową i do karczmy Chata Grabowa. Zielonym na Równicę i na zupę borowikową w chlebie. Niech Was nos i brzuch prowadzą.
„Miejsce jest fantastyczne - wykończone z dbałością o szczegóły [...]. Miejsce jest bardzo dobrze wyciszone - byliśmy w 3 rodziny 2+1 z małymi dziećmi i nie słyszeliśmy placzu między sypialniami. Gospodarze niezwykle pomocni jak i gościnni - przywitani zostaliśmy oscypkami, ciastem i winem. Piękny ogród i królowa ogrodu czyli bania - spanie po wieczorze spędzonym w bani to inna kategoria snu :) polecamy z całego serca!".
Supergościnni Gospodarze - będzie Wam tu jak w domu. Najbliższy wyciąg 2 kilometry od progu.