Biophilic design

Naczelna Projektantka: Matka Natura!

Hej, entuzjaści_tki budownictwa zbliżającego do natury! Wasze kolektywne marzenie doczekało się trendu w architekturze wnętrz, któremu przyklaskujemy z podskokiem. Biophilic design, a spolszczając: design biofilny, to trend, który kruszy betonowe kajdany, udziela wzrokowej nagany za zakostkowaną po kołnierz przestrzeń zieloną i zaprasza do odnowienia relacji z Matką Naturą.

Design biofilny jest ukłonem w stronę mieszkańców terenów zurbanizowanych, przesyconych nadmiarem bodźców i żyjących na co dzień w „oderwaniu” od przyrody. Skracając akademickie wywody, w projektowaniu biofilnym chodzi o intuicyjne odtwarzanie więzi człowieka z naturą, powrót do „korzeni” i równocześnie niesienie ulgi naszemu systemowi nerwowemu, wspomagając proces odbodźcowywania. Drgnęło Wam serduszko? Jak dla nas już w tym miejscu chciałoby się rzucić memiczne „Shut up and take my money!”

Jak może wyglądać taki design w wydaniu slowhopowym? Oto kilka miejsc, w których łatwiej odnowić więź z Pacha Mamą.

Natura zaglądająca przez okno

Żadne VR-y, EjAje i fototapety nie stworzą lepiej dopasowanych do naszych potrzeb widoków niż Matka Ziemia. A jeśli widokówki po drugiej stronie ściany są tak zacne dla naszych atawistycznych potrzeb, to czemu by nie podziwiać ich przez gigantyczną szybę? Wielkie okna i przeszklenia z widokiem na przyrodę to jeden z głównych punktów w CV wnętrzarskiej biofilności. 

Poniżej miejsca, w których możecie bezkarnie przykleić nos do szyby, cieszyć wzrok widokami rozpuszczającymi wolne rodniki i po prostu wyzerować liczniki po przedawkowaniu cywilizacji:

Przeszklenia z zielenią

Lubimy dobrze zaplanowane przeszklenia i oranżerie, ponieważ wpuszczają do wnętrza więcej naturalnego światła (tak cennego w naszej szerokości geograficznej). No a to oznacza, że możemy zainstalować w środku więcej roślin, więc bilans biofilności na plusie! Dzięki oranżerii lub sprytnym przeszkleniom w sąsiedztwie bujnej roślinności posiłki al fresco nie muszą czekać na lato i odświeżony po zimie taras. No i korzystacie z ekologicznych, zasilanych słońcem oczyszczaczy i nawilżaczy powietrza w jednym - roślin!

Zielonych przeszkleń szukajcie tu:

Kolory przyrody i naturalne faktury

Biofilny must have: kolory i faktury, które odnajdujemy w przyrodzie. W takich wnętrzach nie brakuje stonowanych odcieni i tzw. kolorów ziemi, które są ponadczasowe i kojarzą nam się ze wszystkim, co dobre: żółtym piaskiem na plaży, błękitem sierpniowego nieba czy spektaklem świetlnym fundowanym przez zachody słońca. Nie bez powodu mówi się „Popatrz na zieleń, to się wyciszysz”.

Czy zielone ściany mogłyby zagwarantować pokój na świecie? Nie wiemy, ale śmiemy zauważyć, że kontakt z przyrodą pomaga przywracać równowagę emocjonalną, wspiera regenerację, redukuje stres i korzystnie wpływa na naszą kreatywność i jakość pracy. Nie bez znaczenia jest tu także zmienność sensoryczna, której normalnie doświadczamy w plenerze, a na którą składają się różne kombinacje tekstur i wzorów spotykanych w świecie przyrody.

Tu kolorystyczne ukojenie:

Zieleń we wnętrzach

Wiecie, jak ożywić najbardziej surowe wnętrze? Tak, biofilne koleżanki i koledzy, dobrze myślicie. Wystarczy dodać choć kilka kwiatków i już zmienia się odbiór miejsca. Wiedzą o tym agenci nieruchomości, więc nie bez powodu kwiaty (choćby sztuczne) są ważnym elementem tzw. home stagingu. Doceńmy wnętrza, w których zakodowana w naszym DNA potrzeba kontaktu z zielenią znajduje swoje spełnienie.

I na koniec żart botaniczny, który pewnie znajdzie tu swoich odbiorców:
- Ile kwiatków zmieści się na parapecie?
- Jeszcze jeden!

Po zielone wnętrza chodźcie tutaj:

Miękkie linie

Istnieją różne sposoby na zmiękczenie rzeczywistości. Podobno niektórzy jeżdżą na drinki do szamanów, po których „liżą chmury i bratają się z duchami przodków”. Nie każdego jednak stać na przeszczep wątroby i regularne wizyty w Ekwadorze. Dlatego jeśli chcielibyście przetestować zmiękczenie otoczenia w wersji soft, polecamy Waszej uwadze łuki, zaokrąglenia, obłe krawędzie, faliste kształty i miękkie linie. Żart? No niezupełnie, bo choć to nieoczywiste, to nasz układ nerwowy dobrze odbiera miękkie faktury (glina, tadelakt) i motywy dekoracyjne z zakrzywionymi liniami, kształtami i formami (które odnajdujemy np. w kwiatach, falach, liściach, kształcie wydm, itp.). Sprawdźcie sami_e. Podziękujecie później.

Miękkie lądowanie w:

Koimy nerwy: celowany minimalizm

„No mess, no cry” - mówią słowa starej jamajskiej piosenki. A my im wierzymy, bo minimalizm w nieortodoksyjnej wersji pomaga wyłączyć migające na czerwono diody w skołatanej informacyjnym smogiem głowie. Pamiętacie to zaskoczenie, gdy okazało się, że przy odpowiednim uporządkowaniu Wasz pokój mógłby zmieścić lądujący śmigłowiec? I to odkrycie, że jakoś więcej w nim tlenu i po prostu łatwiej się funkcjonuje? No właśnie. I nie chodzi nam o skrajności prowadzące do wyrzeczenia się zdobyczy cywilizacji, ale o zdroworozsądkowe unikanie nadkonsumpcji i wypełniania naszego otoczenia gadżetami raczej degeneracyjnymi niż regenerującymi.

Na szczęście znamy miejsca na wakajki bez zbędnych rozpraszaczy:

Zobacz więcej miejsc, które ułatwiają odbodźcowanie