Polscy pasjonaci wina mają nogi pełne roboty. Gdyby chcieli odwiedzić każdą polską winnicę, musieliby podróżować prawie dwa lata, codziennie zmieniając miejscówkę. Po co jechać do Toskanii? Mamy Toskanię w domu. Ponad 600 winnic rozsianych na 1000 hektarach to już nie przelewki. Jak to wygląda na mapie? Prym wiodą Podkarpacie z Małopolską, ale Lubuskie i Dolny Śląsk też nie zwalniają tempa. Mniejsze uprawy spotkacie praktycznie w całej Polsce. Winne krzewy wyścielają pola na Roztoczu, ale też na mniej popularnym Podlasiu, a nawet w centralnej Polsce.
Rozwój polskiego winiarstwa pociągnął za sobą rozwój enoturystyki – najprężniej rozwijającej się gałęzi turystyki na świecie. Powstają ścieżki, mapy, festiwale, wszystkie skupione wokół uprawy i degustacji rodzimych trunków. Chwilowa moda? Raczej ewolucja, bo liczba polskich winnic sukcesywnie rośnie (w 2010 roku było ich tylko 20). Pierwsze zabutelkowane polskie wino pojawiło się w sprzedaży dopiero w 2009 roku i pochodziło z działającej do dziś dolnośląskiej winnicy. Dzisiaj możemy przebierać nie tylko w klasycznych szczepach, ale też degustować eksperymentalne kupaże win pomarańczowych, musujących i inne winne eksperymenty.
Tak jak rok 2009 możemy uznać za przełomowy dla rozwoju polskiego przemysłu winiarskiego, tak rok 2024 zapisze się na kartach historii polskiego wina z racji powstania Polskiego Klastra Enoturystycznego – pierwszego ogólnopolskiego zrzeszenia podmiotów winiarskich, które wspólnie działają nad promocją winiarstwa, wina i enoturystyki w Polsce. W jego skład wchodzi obecnie 26 winnic o łącznej powierzchni 160 hektarów.
Mówi się, że dobre wino to takie, które nam smakuje. Uprawa winorośli i produkcja win to zajęcie dla pasjonatów, niekoniecznie ekspertów. Wśród ponad 600 polskich winnic znajdziecie zarówno te większe, produkujące wino na sprzedaż, jak i małe winniczki (nie mylić ze ślimakami) oraz ludzi, którzy stawiają swoje pierwsze, nieśmiałe kroki w winogrodnictwie. Są wśród nich historie rodzinnych biznesów, które rozrosły się na hektary. Polscy producenci często mają swój udział na każdym etapie powstawania wina. Od uprawy winorośli, przez kupażowanie po etykietowanie. Wygląd nie odstaje od smaku. Etykiety autorstwa polskich ilustratorów i grafików często podkręcają unikalność i wyjątkowość rodzimych win. Winnice zapraszają na efektowne degustacje i kolacje wśród winorośli. Częstują lokalnymi przysmakami. Dzielą się swoją wiedzą i historią. Oferują pełne doświadczenie celebracji. Efekt? Zobaczcie sami.
Przed Wami sześć sprawdzonych EnoMiejscówek rozsianych po całej Polsce, w których doświadczycie enoturystyki na własnej skórze.
Czy można być enoturystą i nie pić wina? Ależ oczywiście. Enoturystyka to wszelkie aktywności związane z produkcją i uprawą winorośli. Podróże, spotkania, warsztaty, degustacje, zwiedzanie upraw, leniwe leżakowanie pod winoroślą i aktywne winne enoprzygody. W zakresie zainteresowań enoturysty leży wszystko, co bezpośrednio i pośrednio związane jest z winem. Degustacja to tylko jedna z wielu form doświadczania.
Fot. 1, 3, 4 Winnica Turnau, fot. 2 Winnica Widokowa.
Gdybyśmy Wam powiedzieli, że winorośle we Włoszech słuchają Mozarta, uwierzylibyście?
No to posłuchajcie tego! W 2019 roku ktoś wpadł na pomysł, żeby sprawdzić, jaki wpływ na wzrost winorośli i smak winogron ma muzyka. Okazało się, że te rośliny, które słuchały klasyki, rosły: zdrowsze, większe, miały mniej starć z insektami i (co ważne dla jakości wina) rodziły smaczniejsze owoce.
Ale chwila, chwila! Nasze polskie winorośle z Winnicy Turnau wcale nie mają gorzej! W Baniewicach, rzut beretem od Szczecina (dokładnie 50 km, ale kto by liczył?), od 2014 roku działa jedna z największych winnic w Polsce, o łącznej powierzchni 41 ha. Na pohybel najbardziej popularnym winnym regionom, przycupnęła sobie tuż pod Szczecinem i udowadnia, że uprawiać z sukcesem winorośle można nawet tam.
Jeśli pod nosem nucicie teraz „Bracką” Grzegorza Turnaua, to dobrze dzwoni i już mówimy, w którym kościele. Winnica Turnau to rodzinne kolabo kuzynostwa: Grzegorza i Zbigniewa oraz Jacka (syn Zbyszka), przy współpracy z uznanym winiarzem z Nadrenii – Frankiem Faustem. W 2017 roku dołączył też kolejny kuzyn Zbigniewa - Stanisław. Sukces? No raczej!
Co tam rośnie? A czego tam nie ma! Od Solarisa, przez rieslingi i inne biele, niebanalny róż, przyjemne czerwienie (w tym pinoty i pomarańczowy Ambre), po wina musujące w różnych wydaniach. Tutejsze winorośle mają szczęście – w winnicy często odbywają się koncerty, w tym też plenerowe. Nie brakuje też innych wydarzeń i imprez dla winnych pasjonatów (kalendarz wydarzeń znajdziecie na ich stronie).
Na zwiedzanie możecie wpaść spontanicznie albo umówić się na pełnoprawne, trzygodzinne zwiedzanie z degustacją czterech win przy akompaniamencie regionalnych serów. Degustacje odbywają się w sali koncertowej i często towarzyszy im muzyka na żywo.
Jeśli w myślach już planujecie podróż na północ, podrzucamy adresy, gdzie dobrze się wyśpicie.
Robimy szybki skok w bok, a dokładnie – skok na południe, i już jesteśmy w Małopolsce. Od 2012 roku na stokach Beskidu Wyspowego, zaledwie 50 km od Krakowa, działa kameralna Winnica Chronów. Jeśli kiełkuje Wam w głowie myśl: "A może by tak rzucić wszystko i zacząć sadzić winorośle?" – to dobrze trafiliście! Ania i Michał postanowili zerwać z miastem, by na łagodnych stokach Beskidu rozpocząć życie w zgodzie z winem i naturą. Efekt? Na 1,5 ha ziemi uprawiają winorośle w kilkunastu odmianach. Białe: Seyval Blanc, Solaris, Hibernal i Jutrzenka, oraz dzielnie znoszące kaprysy polskiej pogody czerwone Rondo, Regent, Maréchal Foch i Léon Millot. W sumie aż 17 odmian – no prawdziwa winna rodzina!
Ania i Michał dbają o to, by jak najmniej wtrącać się w sprawy winorośli. Nie stosują żadnych chemicznych dodatków, sztucznych ulepszaczy ani innych winnych trików, zaś fermentacja i dojrzewanie odbywają się wyłącznie w zbiornikach ze stali nierdzewnej lub szkła. Zero ściemy, samo dobro, tak jak mama natura przykazała!
Chcecie zobaczyć, jak im idzie? Wpadajcie na winne spacery i degustacje połączone z kosztowaniem tradycyjnych potraw i przysmaków ziemi wiśnickiej. W sezonie można załapać się na winobranie, a nawet na więcej – przetwórstwo i tłoczenie winogron. Gospodarze chętnie podzielą się z Wami swoją wiedzą o winie i uprawie winorośli. Kto wie, może sprzedadzą Wam bakcyla?
Gospodarze udostępniają winnym podróżnikom dwa apartamenty. Na wszelki wypadek porzucamy także inne możliwości spanka w okolicy.
A jeśli macie ochotę na większą przygodę, Winnica Chronów jest częścią Małopolskiego Szlaku Winnego – tak, tak, to taka winiarska wersja szlaku pielgrzymkowego. W skład szlaku wchodzi dziś prawie 60 winnic z Małopolski. Zwiedzić je możecie nawet na rowerze – 22 trasy brzmią jak dobry plan na lato.
Zapnijcie pasy, robimy szturm na Podkarpacie! Co powiecie na horyzont rozciągający się na ponad 100 km, obejmujący Bieszczadzkie Połoniny, Pogórze Gorlickie, a przy sprzyjających warunkach nawet tatrzańskie szczyty? Położona na wysokości 470 metrów Winnica Widokowa przyciąga fanów dobrego wina i dobrych widoków, zbierając niezliczone zachwyty. Toskania? Rumieni się ze wstydu.
Na początku był krzak. Dokładnie jedna testowa sztuka. Warunki? Sprzyjające – doskonałe nasłonecznienie, odpowiednie nachylenie, gleba pierwsza klasa. 10 lat później winorośle z sukcesem hulają po 4 hektarach. Z jednego krzaczka powstaje dokładnie jedna butelka wina. Spotkacie tu cały zestaw aromatycznych bieli, owocowy róż i charakterną czerwień. Są też radosne bąbelki – idealne na lato. Wytrawne eleganckie białe Cuvee, beczkowe chardonnay, charakterne czerwone, a dla miłośników odrobiny słodyczy: półwytrawny, aromatyczny Muscater, półsłodki Solares (solaris) albo półwytrawne Rose. Wszystkie przyjemnie dopracowane. Dowody? Winnica Widokowa w 2019 r. została laureatem Międzynarodowego Konkursu Win Galicja Vitis – wina Sejblaj i Solares zdobyły złoty i srebrny medal. Winszujemy!
Do winnicy możecie wpaść bez rezerwacji, nawet z psyjacielem! Przestrzeń do dowolnego winnego i niewinnego spędzania czasu? Obecna. Można kręcić piruety z widokiem bez ryzyka, że komuś zatkacie obiektyw (albo wylejecie wino). Jest taras widokowy, leżaczki, a nawet sala, gdyby pogoda zbytnio grymasiła.
Jeśli zbierzecie 10-osobową grupę ziomków, możecie zaklepać sobie degustację win z lokalnymi przekąskami, okraszoną opowieściami o winnicy. W sezonie można wpaść na wieczorną sjestę z widokiem na spadające Perseidy. A jak dobrze zagadacie, to i Wasz przyjaciel kamper znajdzie tu swój kawałek podłogi.
Co do spanka: na podróżników czekają trzy widokowe domki - „Widokówki”. Jako alternatywę podrzucamy fajne adresy w okolicy.
Mamy tu historię rodziny, w której żyłach wino płynie od pokoleń. Pierwsze krzaczki w dolinie rzeki Opatówki zasadził pradziadek obecnego właściciela winnicy – Marceli Borkowski, który w 1937 dzielnie doglądał winorośli rozsianej na 3 hektarach ziemi. Dzisiaj na żyznej lessowej glebie Wyżyny Sandomierskiej rodzinną tradycję kontynuują Marceli i Monika.
Krajobraz winorośli rozłożonych na pokarbowanych polach uzupełnia leżące u podnóża winnicy osuwisko, będące pozostałością wydobycia piasku i piaskowca. Wino tylko na tym korzysta, piasek gromadzi promienie słoneczne. Rosną tu krzewy, z których powstają lekkie i owocowe wina takie jak Muscaris, Pet Nat albo różowy Zweigelt. Są też smaki bardziej złożone: wytrawny Riesling, elegancki Regent czy klasyczne Chardonnay. Co roku w okolicach 11 listopada w Winnicy Sandomierskiej można skosztować wina świętomarcińskiego, które od lat produkowane jest specjalnie na tę okazję. Są też: staw, leżaki dla wędrowców, a nawet parking z infrastrukturą dla ukamperowionych podróżników, którzy mają ochotę zaparkować swój dom wśród winorośli na nieco dłużej.
Winni odkrywcy mogą wpaść na zwiedzanie winnicy i winiarni i uszczknąć winiarskiej wiedzy, a jeśli czas pozwoli, połączyć to z degustacją tutejszych win i lokalnych serów. W okresie letnim, w małej grupie, śmiało wpadajcie spontanicznie. A gdyby z degustacją nie było Wam po drodze, to nic straconego, bo sklepik z winnymi i niewinnymi przysmakami pozwoli uzupełnić spiżarkę na potem.
Na podróżników czekają trzy apartamenty na piętrze w domu z 1918 roku. Gdyby brakło dla Was miejsca, zostawiamy namiary na fajne miejscówki w okolicy.
Zostajemy w okolicy Sandomierza, a dokładnie po jego zachodniej stronie. Winnica Płochockich to spełnione marzenie Basi i Marcina, którzy, zanim rzucili wszystko dla wina, dyrygowali swoimi winoroślami aż ze stolicy. Odważnie, prawda? W 2013 roku zerwali z miastem na dobre, zostawili Warszawę dla Daromina (i dla wina). A dokładnie dla 7 hektarów winorośli, które wystawiają się do słońca i wyściełają południowy stok wzgórza. Łącznie mają tam 20 szczepów: Riesling, Pinot Noir, Chardonnay, Zweigelt, Traminer, Muscat, St. Laurent, Sauvignon Blanc oraz odporne mieszańce: Hibernal, Solaris, Johaniter i Muscaris. Zamknięte w butelkach, przyjmują odcienie bieli, różu, czerwieni, a nawet bursztynu. Tak, tak, bursztynu! Niezwykły, ciemnopomarańczowy odcień przyjmuje wino produkowane w oryginalnym gruzińskim Qvevri – glinianej amforze zakopywanej w ziemi.
Winne atrakcje przedstawiają się następująco: najpierw spacer krajoznawczo-edukacyjny, czyli zwiedzanie winnicy, zgłębianie uprawy winorośli i produkcji wina – od zbiorów, przez fermentację, aż po butelkowanie. Następnie leżakowanie (Wasze, nie wina) i degustowanie, w kolejności dowolnej i przypadkowej. Ważne: zwiedzanie i degustacja odbywają się w soboty, przed wizytą koniecznie zróbcie rezerwację.
Okolice zachęcają do przyjmowania pozycji horyzontalnych, ze wzrokiem skierowanym w dal. Poleca się leniwe obserwowanie ruchu winorośli na wietrze i „stalkowanie” zachodów słońca. W razie gdyby Was jednak nosiło, wystarczy wskoczyć na rower i zrobić kardio połączone ze zwiedzaniem okolicy.
W sezonie, od maja do sierpnia, do dyspozycji winnych podróżników są cztery pokoje dwuosobowe pokoje z tarasem widokowym oraz apartament czteroosobowy. Inne miejscówki warte spanka znajdziecie tutaj.
Winny relaks w wersji kompleksowej. Witamy na Dolnym Śląsku, a dokładnie na stoku jednego ze Wzgórz Strzelińsko-Niemczańskich, nad brzegiem rzeki Ślęzy. 5 hektarów winorośli dojrzewających grzecznie w szeregach robi wrażenie z perspektywy ptaka. Zupełnie jak w Toskanii, tyle, że bliżej. Widoki obiecujące – na pola, lasy, rzekę i zabytkowy budynek starej słodowni. Idziemy o zakład, że takiej widokówce moglibyście mylnie przypiąć włoską pinezkę. Chardonnay, Riesling, Solaris, Muskaris, Cabernet Blanc wystawiają pędy do słońca i widać, że całkiem im tu dobrze. Czujemy, że Wam też będzie. Zdrowo chowają się tu szalony Pet Nat i elegancki Musiak, gonią je Pinoty na biało i czerwono, pomarańczowy Cuvee Orange 2022 z Pinot Gris nie zostają dłużne, a Chardonnay jak zwykle trochę gwiazdorzy, ale w sumie ma prawo.
To jeszcze nie koniec. Obok Winnicy usytuowany jest Hotel Niemcza, który odpowiada za dobry sen i hedonistyczne winne i niewinne przyjemności. Są dwa baseny, SPA, restauracja z autorską kuchnią, a tuż za rogiem Winnica – czyli relaks i enoturystyka w pakiecie. Jeśli zechcecie zrobić tournée po winnicy, w okresie do końca września wpadajcie w każdą sobotę o 14:00, a między 12:00 a 18:00 na degustację.
Gdyby stało się tak, że rozochocicie się w enoturystyce i Dolnym Śląsku i zapragniecie więcej, to rzućcie okiem na Dolnośląski Szlak Piwa i Wina (29 winnic i 11 browarów rozsianych po całym regionie). Jest co robić, prawda? To bierzcie i zwiedzajcie.
Tutaj zostawiamy namiary na fajne spanko w okolicy.
Promocja wina i winiarstwa w Polsce, ale także rozwój, edukacja, wyznaczanie i propagowanie dobrych praktyk w enoturystyce – to najważniejsze zadanie Polskiego Klastra Enoturystycznego. Klub EnoPasjonatów, jedno z pierwszych działań Klastra – zrzesza i promuje winną społeczność w Polsce. Członkowie klubu EnoPasjonatów mają do dyspozycji sieć sprawdzonych EnoMiejscówek, kalendarz wydarzeń związanych z polskim winem, propozycje wycieczek i treści edukacyjne. W ramach klubu mogą zbierać punkty i kolekcjonować enoturystyczne osiągnięcia i wymieniać je na zniżki i nagrody.