Małe domki vol 2

czyli chatki do 35 m²

Jakiś czas temu zaserwowaliśmy Wam zestawienie z najmniejszymi chałupkami na Slowhopie. Czego dowiedzieliśmy się po jego publikacji? Że kochacie chatki z widokiem, a mały metraż nie jest dla Was przeszkodą, lecz zaproszeniem do intymnych pobytów we dwoje. Wasz entuzjazm był tak wielki, że postanowiliśmy zrobić drugą część. Małe domki sequel, tym razem z chałupkami o powierzchni do 35 m²

W tym spektaklu nie wystąpią: obsługa hotelowa, łóżko z baldachimem i kuchnia z wyspą. Wnętrza małych domków nie mają na celu zatrzymać Was w środku, ale zachęcić do odkrycia tego, co oferuje otoczenie. Profity? Minimalizm we wnętrzach sprzyja oczyszczeniu głowy. No i gwarantujemy, że nie raz się zdziwicie, gdy odkryjecie, ile dobra można zmieścić na tak małym kwadracie.

Mała Ziemia zgarnęła rekordową liczbę zachwytów, gdy tylko pojawiła się na naszym FB (hop tutaj) i idziemy o zakład, że mieszkańcy Warszawy mieli w nich spory udział. Machamy z mazowieckiego. Poznajcie Monikę i Michała – sprawców całego zamieszania, którzy kawałek za stolicą, na 35 m² umieścili wszystko, co może być człowiekowi do odpoczynku potrzebne.

Domek ze spadzistym dachem w stylu nowoczesnej brdy pięknie komponuje się z otoczeniem i z tym, co schowano w jego wnętrzu: minimalizmem, kojącymi kolorami i ścianą wypełnioną umilaczami. Jest na czym zawiesić oko i uwagę: tu album Accidentally Wes Anderson, tam przewodnik do rozpoznawania ptaków z lornetką i jeszcze kilka gier, a nawet kalejdoskop. Chatka stoi na zalesionej łące, a jej wielkie okno spogląda na południe, co oznacza dużo światła o każdej porze roku. Można łapać promienie od wschodu do zachodu, a wieczorem przenieść się do sauny wśród drzew. Fanki i fanów jogowania pewnie ucieszy wielki taras, maty do ćwiczeń, kadzidła i fakt, że Monika zna się na rzeczy i chętnie przeprowadzi z Wami prywatną sesję jogi.

„Kontakt z właścicielami – cudowny, na każde zadane pytania dostawaliśmy odpowiedź bardzo szybko, dziękujemy! Sama Mała Ziemia – absolutnie niesamowite miejsce, cisza, spokój, luz, prawie całkowity brak zasięgu. W domku znajduje się dosłownie wszystko, co jest potrzebne, książki na półkach są mega ciekawe, a całość dopełnia między innymi lornetka, którą można na spokojnie obserwować okolicę. W niedalekim miejscu lokalny sklepik Kaczorek, a troszkę dalej Dino lub Biedronka. Bardzo polecam to miejsce, można tutaj naprawdę się odprężyć! Uwaga na owady wieczorem, jest ich mnóstwo! :)"
Zdaniem Slowhopa

Tutaj przyjeżdża się po odpoczynek, więc radzimy porzucić ambitne plany pracowe – gsm bawi się w chowanego, a internet raz jest, raz go nie ma. Mała Ziemia zaprasza dorosłych podróżników (18+). Wpadajcie ze zwierzakami.

Półwysep Zacisze

Rezerwuj na Slowhopie

Nie wiemy jak Wy, ale my z łezką w oku wspominamy wakacje w przyczepie… no może z wyjątkiem dreptania na siku, które odbierało nam fazę REM skuteczniej niż espresso doppio. Dlatego na widok tej wesołej osady nad Jeziorem Przywidzkim zatańczyliśmy z zachwytu. Najprawdziwsze domki na kółkach na Kaszubach, z widokiem na jezioro, własną łazienką i wnętrzem którego nie powstydziłaby się niejedna przyczepa. Domków o wesołym umaszczeniu jest w sumie 11. Mają od 13 do 18 m², dla 4–6 osób każdy. W środku wyśpicie się, ugotujecie, a nawet zaliczycie pełnoprawny prysznic bez stania w kolejce. Jeziorko? Widać z okna. Można je zdobywać na SUP-ie, przepłynąć na rowerku, w kajaku albo wpław. No i najlepsze – nikt tu nie będzie urządzał zakrapianych biesiad nad jednorazowym paleniskiem w akompaniamencie utworów muzycznych wątpliwej wartości artystycznej – bo tu jest cisza, którą się szanuje, i chcąc nie chcąc wszyscy jednakowo muszą się do niej dostosować.

„Spędziliśmy w kojącej duszę i ciało "Melisie" Wielkanoc i już zaplanowaliśmy spędzenie tam również świąt grudniowych. Przepiękny widok na jezioro ALE co najważniejsze – dużo kojącej ciszy, którą lokatorzy okolicznych domków również respektowali i było to niesamowicie przyjemne".
Zdaniem Slowhopa

Ruchliwym zalecamy taki zestaw ćwiczeń: wsiadacie na rower i robicie nogi dookoła Jeziora Przywidzkiego. Traska wymagająca, ale można wziąć na nogi tylko jej część. Potem czas na bica. Wsiadacie do kajaka i machacie, ale tak, żeby się nie zmachać. Nie ma za co.

OFFLINE GLAMPING

Rezerwuj na Slowhopie

Wiecie, o czym marzą rodzice na wakacjach? O ciszy. Zresztą idziemy o zakład, że nie tylko oni. Ewa i Nour ogarnęli, co jest na rzeczy, zbudowali glamping pod Poznaniem i postanowili, że sorry, not sorry, ale wjazd od osiemnastki. I to z gwiazdką, bo jeśli o zakrapiane biesiady chodzi, to nie ma takiej możliwości. W Offline Glamping ważne są cisza, spokój, relaks i kontemplacja. Gościom się to podoba, bo od debiutu na Slowhopie miejsce zbiera same ochy i achy, a psi stróż Offline Glampingu – Koka, nowych przyjaciół do rzucania piłeczki. Co do spania: mamy tu dwa 35-metrowe domki, strefę SPA z balią i sauną oraz hamakowisko dla drzemkowiczów. Jeśli lubicie kąpiele słoneczne, to docenicie dwa tarasy przy każdym domku, na których można się wygrzewać jak kot.

„Fantastyczne miejsce na odpoczynek i odcięcie się od pędzącej rzeczywistości. Spędziliśmy 2 mroźne dni, grzejąc się w saunie oraz balii, która była dla nas nowym, zaskakującym doświadczeniem. Osiągnęliśmy w niej apogeum relaksu [...] Teren jest przepięknie i klimatycznie oświetlony. Domek Woda był czyściutki, urządzony w wysokim standardzie, z wygodną wanną dla dwojga, którą chciałoby się mieć we własnym domu ;) Z całego serca polecamy!".
Zdaniem Slowhopa

Ewa i Nour gorąco zachęcają swoich Gości do odłączenia się od sieci, ale ostatecznie do Was należy decyzja. GSM jest, ale dr Slowhop zaleca tryb samolotowy. Sauna w cenie pobytu!

Sękiewiczówka

Rezerwuj na Slowhopie

A to takie miejsce, które roztapia serce każdego slow podróżnika i jeden z tych adresów, które powinniście zanotować, jeśli macie dzieci. Na 7 ha zielonego Daria i Tomek prowadzą wesołą farmę i gospodarstwo agroturystyczne z dwoma sielskimi domkami do zamieszkania. Jest też pastwisko, dwa sady, las, ogród, nawet strumienie. Zwierzęcą zgraję Sękiewiczówki tworzą: konie, stado kur, 3 koty oraz 2 psy. No prawdziwa wieś z całą masą wiejskich zajęć. Gdybyście mieli ochotę spędzić z nimi trochę czasu, to nic nie stoi na przeszkodzie. Można załapać się na zbieranie jajek, nakarmić, pogłaskać, jeśli pozwolą, albo spróbować swoich sił w siodle, bo Gospodarze prowadzą naukę jazdy konnej, i bywa, że zapraszają do siebie dzieciaki i młodzież na konne obozy. Mały domek ma 25 m² i stoi przy starym sadzie, w pobliżu domu Gospodarzy. Ma cztery łóżka (dwa na antresoli), zadaszony ganek i kozę do grzania. Jest ogrodzony, ale bywa, że ciekawski kucyk da radę wściubić nos w okno Gości. Nikt się za to nie obraża. U Gospodarzy zamówicie koszyk dobroci, a jeśli jakimś cudem znudzi Wam się zbijanie bąków, to można ruszyć na wycieczkę do Biecza, Gorlic albo powiosłować nad zalewem Kalimówka.

„Sękiewiczówka to miejsce pełne magii ❤️. Z żoną zawsze przed zgiełkiem miasta uciekaliśmy w Bieszczady, nie wiedząc co mamy pod nosem, zaledwie rzut beretem od Krakowa. Daria i Tomek stworzyli ostoję, która sprawiła, że pierwszy raz od dawna naprawdę odpoczęliśmy po prostu nic nie robiąc, słuchając śpiewu ptaków i patrząc na otaczające nas zwierzęta i lasy. Popołudnie Tomek umilał nam super ciekawymi historiami o koniach i ich pochodzeniu (chciałbym żeby historycy w szkole w ten sam sposób prowadzili lekcje). Świeże pieczywo, kiszone ogórki i jajka prosto od szczęśliwych kur wypełniały nasze brzuchy każdego ranka. Pierwszy raz w naszym podróżniczym życiu trafiliśmy do miejsca, w którym czuliśmy się gośćmi a nie klientami, za co bardzo ❤️ Wam dziękujemy. Wrócimy, to pewne 😊 I Tobie Drogi Czytelniku polecamy, abyś swój kolejny wolny weekend spędził właśnie tam, daleko od cywilizacji, w Beskidzie Niskim, w małym raju stworzonym z ogromnym sercem przez Darię i Tomka.".
Zdaniem Slowhopa

Po prostu tam jedźcie. Jeśli my Was nie przekonaliśmy, to spójrzcie na tę kozę.

Dwie godziny z Warszawy. Tyle czasu potrzebujecie, żeby znaleźć się wśród pól i łąk i siorbać cydr z widokiem na sad. Takiej tapety nie powstydziłby się żaden Windows, sami zobaczcie. Wygląda jak Toskania, ale dajemy słowo, że to świętokrzyskie. Do Ani i Jędrka wysłalibyśmy wszystkich sportowych zapaleńców. Gospodarze biegają, pływają, pedałują, wydają magazyn dla biegaczy górskich, a od kilku lat organizują nawet zawody biegowo-pływackie „Swimrun Wióry” z afterparty w sadzie. Jak się pewnie domyślacie, z braku zajęć postanowili jeszcze przyjmować Gości. Domek stanął w miejscu starej szopy, tuż obok domu Gospodarzy i starej stodoły. Ma piękny, dyniowy kolor, cztery miejsca do spania, a jego okna spoglądają na sad. Gdyby widok na jabłka Wam się znudził, możecie pomaszerować na Łysą Górę albo wskoczyć na MTB i przetestować single tracki w paśmie Jeleniowskim, a po powrocie wskoczyć do sauny.

„Spędziłem u Jędrka i Ani wspaniały weekend. Polecam w szczególności pasjonatom natury oraz sportu. O poranku zaskoczyło mnie wspaniałe podane śniadanie w uroczej przeszklonej stodole z widokiem na sad z którego pochodzą jabłka przeznaczone na domowy cydr 😍 Jędrek i Ania zabrali mnie na wycieczkę biegową w góry gdzie siedzieliśmy bardzo miło kilka godzin. Miejsce absolutnie godne polecenia na krótsze oraz dłuższy pobyt.".
Zdaniem Slowhopa

Gospodarze zdradzą Wam tajne adresy: gdzie po chleb, po jajka od wolnych kur i po medalowe wino. Pssst Spanie na antresoli oddajcie dzieciakom - dolna sypialnia ma lepszy widok:P

Chatka Pradziadka

Rezerwuj na Slowhop

Znamy co najmniej trzy powody, dla których warto wpaść do Chatki Pradziadka na wakacje. Pierwszy: ryby. Karpie i Pstrągi. Smażone, grillowane, w sosie i w zupie. No i w stawie oczywiście, bo Grzesiek i Aneta od 25 lat prowadzą rodzinne gospodarstwo rybackie oraz restaurację rybną „Pstrągowo". Drugi: żółwie. Wiecie, że żółw błotny to jedyny gatunek żółwia żyjący naturalnie w Polsce? Tak się składa, że to stały rezydent Poleskiego Parku Narodowego, przy którym utworzono nawet Ośrodek Ochrony Żółwia Błotnego. Możecie wpaść do ośrodka odwiedzić żółwie albo w słoneczne dni wypatrywać ich przy pradziadkowym molo (zwykle tam leżakują). Po trzecie: ścieżki przyrodnicze Czahary i Spławy, prowadzące przez kładki, zbudowane nad torfowiskami i bagiennymi lasami to idealne miejsca na spacery z aparatem. Plan jest taki: najpierw wyrabiacie kroki, następnie napełniacie brzuszki, a potem relaksujecie się w balii. Po takiej serii będziecie spać jak zimujące żółwie – tyle że nie w mule, a w nowoczesnej chatce z sauną i tarasem.

Zdaniem Slowhopa

Fiński domek stoi w pobliżu starszego brata – Chatki Pradziadka. Ma boski taras na wodzie i całkiem miłą perspektywę leżakowania na nim po rybnym obiedzie.

Dziupla i szałasy na drzewach w Zaborzu 47

Rezerwuj na Slowhop

Kwadrat (a w zasadzie trójkąt) w survivalowym stylu, ale z gwiazdkami. Lubicie przygody? Nic się nie bójcie, nie każemy Wam polować na schabowego ani spać na deskach. W Zaborzu mają dwa połączone tarasem szałasy. 16-metrowe sypialnie stoją 2 metry nad ziemią, mają trójkątne okna na zielone i (to ważne) tarasową balię do podziału z sąsiadami. Co prawda na dwójkę trzeba podreptać do współdzielonej łazienki, ale coś za coś, czego się nie robi dla doświadczeń. Domki są miniaturowe, więc kryją w sobie tylko to, co najpotrzebniejsze: łóżko i pachnącą pościel. Reszty szukajcie we wspólnej stodole (to będzie jakieś 50 kroków od szałasu). Załatwicie tam sprawy pierwszego i drugiego rzędu, ale nie tylko, bo stodoła to także centrum życia siedliska. Prócz toalet z prysznicem kryje w sobie również kącik jadalniany i kawowy, gry, siatkę do zabaw, a nawet antresolę z sianem. Na wielki głód polecamy zaborskie kosze śniadaniowe, po brzegi wypełnione lokalnymi dobrami. Mniejszy głód załatwicie podczas spaceru po podwórku, można się częstować bez obaw, zapewniamy, że nikt Was nie będzie gonić z widłami po podwórku, kiedy postanowicie rwać maliny prosto z krzaka. 3 hektary ekologicznego ogrodu oznaczają, że tego dobra starczy dla wszystkich. Na koniec zostawimy Was ze zdaniem: park linowy z tyrolką. Wiecie, co z tym zrobić.

„Zaborze 47 urzekło nas swoim sielskim, niezobowiązującym klimatem. To adres na uboczu pośród pól, idealna lokalizacja, aby się zrelaksować, odpocząć, gdzie nie musi się zupełnie nic. Bardzo mili gospodarze, zaś samo miejsce wyposażone w wiele huśtawek, hamaków, trampolin, na których można odpoczywać w mniej lub bardziej ekspresyjny sposób. Śniadania przygotowywane są przez pracowników z naturalnych, lokalnych produktów. Przepyszne sery, swojskie wędliny i wiele więcej. Wszystko pyszne. Byliśmy w ostatnich dniach października, ale trafiliśmy na jeszcze typowo letnią pogodę. Dużo słońca, w połączeniu z kolorami jesieni na polach oraz naturalnymi drewnianymi konstrukcjami budynków w Zaborzu tworzyły razem cudowny krajobraz, w którym dobrze się przebywało. Na miejscu sauna oraz balia z zapasem suchego drzewa do podtrzymania temperatury choćby i przez całą noc. Na miejscu można bez problemu znaleźć swój sposób na wypoczynek blisko natury".
Zdaniem Slowhopa

Zaborze 47 to agroturystyka z kilkoma zabudowaniami. W chatce nad ziemią będziecie mieć intymność i przygodę. Możecie wybrać szałas dla dwójki, albo wziąć dzieciaka i wysłać go na noc na antresolę z siatki. Na bank nie będzie miał Wam za złe.

Mówią, że starszym należy się szacunek, a my się pod tym podpisujemy wszystkimi kończynami. Dlatego kiedy Asia i Darek zapytali nas, czy na Slowhopie znajdzie się miejsce dla spichlerza z 1939 roku, nie zdążyliśmy nawet mrugnąć podczas odpowiedzi. Szczególnie że ten stoi we wsi Ropki. Dlaczego to ważne? Bo Ropki to taki slowtravelowy pewniak. Trochę jak Izery albo Bieszczady, gdzie ludzie tworzą społeczność, pielęgnują pamięć o dawnych mieszkańcach i dbają o architektoniczną spójność terenu. Spichlerz stał w sąsiedniej wsi, ale Gospodarze K.Ropek przenieśli go pod starą lipę, belka po belce, a potem złożyli na nowo – jak puzelki. Domek ma 25 m², spanie na antresoli dla czterech osób i aneks kuchenny tuż obok wyjścia na taras. Warto gotować, żeby skorzystać z aneksu z widokiem i tarasu, chociaż my poprzestalibyśmy na śniadaniach. Na obiadokolacje wybierzcie się do sąsiadów – w Swystowym Sadzie Grażyna serwuje wege śniadania i obiadokolacje.

„Bardzo klimatyczne miejsce, stworzone z dużym poczuciem stylu i designu. Wielkość apartamentów, część jadalniana z kozą rzadko spotykana w takich rozmiarach i tak pedantycznie wyposażona. Okolica bajkowa, niczym rodem z klimatycznej szwajcarskiej wioski, schowanej przed całym światem. A do tego Gospodyni miła i pomagająca w każdym aspekcie. Zdecydowanie polecam to miejsce".
Zdaniem Slowhopa

Po sąsiedzku (ale w bezpiecznej odległości od spichlerza) stoi większa chata K.Ropek, którą można wynająć w całości lub na apartamenty.

Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zaproponowali Wam jurty. Co jak co, ale elegancki namiot o intymnym rozmiarze to idealne miejsce na ewakuację z miasta. Jak człowiek zmęczony ciągłym pędem w takiej jurcie wyląduje, to niewiele się chce. I dobrze, bo nic nie trzeba. No może poza wystawianiem pyszczka do słońca, obserwacją chmur przez świetlik, kąpielą w jacuzzi, dyndaniem na hamaku i sprawdzaniem, czy wanna dobrze stoi. 35 m², cztery miejsca do spania, taras do chillowania i całkiem miła perspektywa spędzenia urlopu bez szukania atrakcji, skoro atrakcje są na miejscu. Nam to pasuje.

„Bardzo przyjemne miejsce, dopracowane, otoczone naturą. Pierwsze promienie słońca wpadające rano przez świetlik w jurcie – coś wspaniałego ;) Do tego komfortowa sauna, klimatyczne jacuzzi i piękne owocowe drzewa. Polecam to miejsce!"
Zdaniem Slowhopa

Spać możecie w jednej z dwóch jurt albo w małym domku na kółkach z widokiem. Nie musicie brać własnych rowerów – są na miejscu.