A co gdybyśmy Wam powiedzieli, że tylko kilometry dzielą Was od zostania głównymi bohaterami filmu Wesa Andersona? Co prawda bylibyście jedyną osobą zaangażowaną w tę produkcję, sami sobie aktorem, reżyserem i filmowcem. Ale wejść w cukierkowy kadr w stylu Wesa choć na chwilę, czy to nie przeżycie?
W naszej ekipie jest solidna reprezentacja fanów tego amerykańskiego reżysera. Takich, którzy zaczęli przygodę z jego produkcjami już w podstawówce, i tych, którzy odkryli go do dopiero, gdy Timothée Chalamet zagrał w Kurierze Francuskim (pozdro Timi). Miłość do Wesa zwykle zaczyna się niewinnie, aż w pewnym momencie orientujesz się, że wszędzie widzisz miejscówki wyjęte z jego filmów. Jakby ktoś zainstalował Ci na oczach filtr. Tak było z nami i z innymi obserwatorami instagramowego konta Accidentally Wes Anderson. Dlatego ochoczo przyklasnęliśmy panującemu na Instagramie i Tik Toku trendowi filmików stylizowanych na dzieła Wesa Andersona. I wiecie, co się okazało? Że mamy na Slowhopie miejsca w mocno wesowym stylu. Takie, które mogłyby posłużyć za scenografię do Waszej rolki i/lub w których można zaznać prawdziwie estetycznej uczty dla oczu. Jeśli nie wiecie, o czym mówimy, zacznijcie od obejrzenia Grand Budapest Hotel albo potraktujcie to zestawienie jako listę niezwykle estetycznych, zaskakujących wnętrz i – być może – zachętę do obejrzenia filmów.
Wystarczy zobaczyć jeden film Wesa Andersona, żeby dostrzec jego upodobanie do symetrii i kolorów. Szczególnie do pasteli, przywodzących na myśl lata 70. Pojawiają się na ścianach albo pokrywają ubrania bohaterów, a czasem tworzą całe cukierkowe sceny. Takie, które mogłyby się wydarzyć we wnętrzach domków Morze Sasino. Magda i Łukasz mają co najmniej jedną cechę wspólną ze słynnym reżyserem – wiedzą, jak łączyć kolory. Do tego trzeba dodać okrągłe lampy, kąty proste i można wpuszczać ekipę filmową. Zresztą tutaj cała okolica jest – zaszalejmy ze słowotwórstwem – wesowska. Niedaleko macie do latarni Stilo, wydmy Stilo i plaży Osetnik. Jeśli mielibyśmy gdzieś nakręcić naszą rolkę à la Wes Anderson, to byłoby tu. Zresztą Magda i Łukasz już to zrobili, możecie zobaczyć tutaj.
Zdaniem Slowhopa
Na miejscu jest 5 domków. We wszystkich panuje ta sama estetyka. Wieczorny seans Podwodnego życia ze Stevem Zissou w jednej z tych nadmorskich sypialni na pewno smakuje jeszcze lepiej niż zwykle.
Obstawiamy, że siłownia z Domu Krzeptówki 133 byłaby dla Chasa z Genialnego klanu trochę zbyt nowoczesna. Ale gdyby Wes Anderson zdecydował się na film, którego akcja dzieje się w niedalekiej przyszłości, to dwa razy by się nad lokacją nie zastanawiał. No spójrzcie sami na te miękkie linie, łuki i kolory. Od oglądania tych wnętrz robi nam się wielki banan na twarzy. Za nic w świecie byśmy nie zgadli, że ten dom jest położony w Zakopanem, a z zewnątrz jest klasycznym przykładem tatrzańskiej architektury. Dodamy jeszcze, że w roli Gospodarzy występuje tu kilkupokoleniowa rodzina pod egidą babci Magdy. Mówią, że DOM Krzeptówki 133 odzwierciedla ich charakter i historię. Chętnie byśmy ją zobaczyli w wersji filmowej. Scenariusz i reżyseria: sami wiecie.
Zdaniem Slowhopa
Dom możecie wynająć w całości, pomieści 10 dorosłych i 5 dzieci. Tu się nudzić nie można. Gospodarze prowadzą schronisko w Pięciu Stawach, więc są kopalnią wiedzy o górach. W domu natomiast działają spa, kino i siłownia, jest też ogród i są góry pod nosem.
Dopiero przy drugim seansie Grand Budapest Hotel zwróciliśmy uwagę na to, ile w tym filmie jest różu. Przede wszystkim różowe są ściany hotelu i jego elewacja. Samo to powoduje, że wiele scen jest zatopionych w tym kolorze. Ale nie tylko przez widok sypialni umieściliśmy w tym zestawieniu włoską Villę Gioiannę. Przemówiły do nas też symetria jej bryły, a nade wszystko – łazienki. Wzorzyste, z geometrią, która uspokoi nawet tych lubiących jak długopisy na stole leżą dokładnie równolegle do siebie. No i ta wanna. Różowa, dokładnie na środku łazienki. Wes Anderson klaskałby uszami.
Zdaniem Slowhopa
Dużo jest tu wnętrz, które budzą filmowe skojarzenia. Willę wynajmuje się w całości, a pomieści maksymalnie 16 osób. Na mapie Włoch szukajcie jej mniej więcej po środku buta, czyli w Umbrii.
Smukła wieża Vratimov na dzień dobry skojarzyła się nam z latarnią morską z Kochanków z Księżyca. Choć nie jest to latarnia, tylko niemal 100-letnia wieża ciśnień, która niegdyś zaopatrywała miasto w wodę pitną, to ma w sobie dwa uderzające podobieństwa do filmowego kadru: panoramiczny widok ze szczytu i podobny kształt. Pastelowe kolory wieży też są na plus. Z kolei wnętrza trochę przywodzą nam na myśl wspominany już film Podwodne życie ze Stevem Zissou. To chyba nieuniknione przy okrągłych wejściach, białych kafelkach i niebieskim suficie. W każdym razie jeśli potrzebujecie więcej wrażeń, to tutaj je dostaniecie, bo jest jeszcze prysznic z widokiem na cały dom, okrągły salon i przezroczyste podłogi.
Zdaniem Slowhopa
Nie trzeba jechać daleko. Wieża znajduje się w Czechach, zaledwie 15 minut drogi od Ostrawy i 25 minut od granicy z Polską.
No nic nie poradzimy – jak patrzymy na ten kącik z obrazami, to widzimy najazd kamery na siedzącego tam Owena Wilsona. Nie wiemy, co będzie dalej, to nas trochę uwiera. Na pewno pojawią się takie kadry: pałac z oddalenia, przypominający domek dla lalek, a na jego tle uwijający się w pośpiechu, nieznani nam jeszcze bohaterowie trzecioplanowi. No dobrze, wróćmy z filmu do świata realnego. Mamy tu pałac z niemal 200-letnią historią, wnętrza łączące kilka stylów i Manufakturę Cieleśnica, w której powstają konfitury, ziółka, syropy – wszystkie pakowane z tak uroczą pieczołowitością, że spokojnie można by je sprzedawać obok ciasteczek w cukierni Mendla z Grand Budapest Hotel. W pałacu znajduje się też wszystko, co pozwoliłoby głównemu bohaterowi tego filmu na należyty odpoczynek: sala barowa, restauracja, złoty salonik, intymna sala kinowa i strefa SPA. Sądzimy, że nie tylko on byłby zadowolony z takich wakacji.
Zdaniem Slowhopa
Kapelusze z głów za tak wspaniałą renowację i to w dodatku w regionie, do którego odwiedzenia zachęcamy wszystkich slow podróżników, czyli w Podlaskim Przełomie Bugu.