Czy pod koniec pieniędzy znowu brakuje Wam miesiąca, a przed Wami jeszcze planowany wyjazd? Właśnie na takie okazje przypominamy tu kilka trików zawodowych globtroterów, które mogą pomóc Wam wziąć koszty podróży na klatę, a przy okazji zmniejszą jej negatywny wpływ na środowisko.
Zamiast kupować kapelusz plażowy albo sukienkę idealną wyłącznie na morską promenadę, uśmiechnijcie się do znajomych i pożyczcie brakujące rzeczy. Dotyczy to zwłaszcza akcesoriów, których na naszej szerokości geograficznej używa się średnio raz w roku, np. pareo czy koronkowej narzutki na bikini. Jeśli pożyczenie nie wchodzi w grę, rozważcie zakup rzeczy używanych na portalach internetowych, specjalnych grupach w mediach społecznościowych lub w butikach cyrkularnych. Dzięki temu oszczędzicie trochę kasy jeszcze przed wyjściem z domu i nie będzie trzeba prosić sąsiadów o pomoc w dopychaniu walizki.
Co możemy zrobić?
Pierwiastek dobrego wpływu:
Dla niektórych banał, dla innych lifehack niczym kod na pieniądze w starej wersji Simsów. To działanie nie obcina zer w wydatkach, ale pomoże tak je zorganizować, że spełnicie swoje główne wyjazdowe plany.
Zaczynamy tak: zdobądźcie podstawowe informacje o miejscu, do którego jedziecie i wybierzcie swoje absolutne TOP 3 produktów lub doświadczeń, bez których postanowiliście nie wracać do domu. Określcie zarówno swój budżet na przyjemności (przynajmniej w przybliżeniu), jak i koszt tych poszczególnych atrakcji. Cyfryzacja usług turystycznych i zamieszczanie ofert cenowych w sieci spokojnie umożliwi Wam zorientowanie się w temacie. Polecamy posiłkować się zarówno blogami podróżniczymi oraz porównywarkami kosztów życia, np. taką lub taką. Zaplanowanie wysokości nienaruszalnej kwoty zabezpieczy Wasze prywatne MUST DO i pozwoli dokonywać bardziej świadomych ekonomicznie wyborów np. w kwestii wypasionego posiłku lub epickiego przeżycia.
Co możemy zrobić?
Przykład: jedziemy do Japonii. Budżet na przyjemności: 2000 zł/os. Wasze TOP 3:
Tym sposobem wiecie, że absolutne minimum do zamrożenia to ok. 1400 zł, zaś z reszty budżetu wykrojonego na rozrywkę zostaje Wam jeszcze 600 zł. Dzięki temu nie przepuścicie przypadkiem kasy na jakiś gadżet albo jedzenie na mieście, a może nawet starczy Wam na nadprogramową rozrywkę. Oprócz tego, wstępne rozeznanie w kosztach poszczególnych atrakcji pozwoli Wam uniknąć nacięcia się na wyższe ceny w typowo turystycznych punktach.
Pierwiastek dobrego wpływu:
Odpuśćcie chodzenie wyłącznie do knajpek polecanych przez jakąś instagramową wyrocznię spożywczą. Poszukajcie za to miejscówek, w których stołują się także (lub głównie) lokalsi. Możecie podpytać sprzedawcę biletów lub panią w sklepie, a możecie też sami taką znaleźć, jeśli zboczycie na chwilę z głównej turystycznej arterii. Bez obaw: jedzenie w niepozornie wyglądającym miejscu wcale nie musi oznaczać doświadczenia kulinarnego z serii „miarowe żucie dywanu”. Wręcz przeciwnie – może nawet znajdziecie w końcu swoje umami.
To samo dotyczy noclegu. Wybieranie małych, lokalnych agro lub apartamentów prowadzonych przez miejscowych nie tylko wzmacnia ich ekonomiczne, ale dla Was może stanowić poważną oszczędność, bo takie mniej znane miejsca mają zwykle o wiele bardziej przystępne ceny.
Co możemy zrobić?
Pierwiastek dobrego wpływu:
Możecie nam nie wierzyć, ale kranówka w wielu miejscach jest nie tylko zdatna do picia, ale czasem smakuje lepiej niż woda z plastikowej butelki. I nawet jeśli część z Was z przymrużeniem oka patrzy na ochronę środowiska, to może zainteresuje Was ekonomiczna strona tej propozycji.
Nie od dziś wiadomo, że woda butelkowana w porównaniu do filtrowanej całkiem nieźle wypłukuje oszczędności (patrz zakładka „woda butelkowana vs. z filtra”). Może w skali tygodniowego wyjazdu za oszczędności na tym polu nie postawicie wszystkim w knajpie kolejki najlepszego szampana, ale w końcu „grosz do grosza”, a nuż dołożycie zaoszczędzoną w ten sposób kwotę do jakiejś przyjemności. To samo dotyczy noszenia ze sobą podręcznego pojemnika na żywność. Spakujecie do niego np. niedojedzoną pizzę, która może być późniejszą przekąską (kilka złotówek w kieszeni, a jedzenie nie trafi do kosza).
Co możemy zrobić?
Pierwiastek dobrego wpływu:
Tu mamy podwójną propozycję. Po pierwsze: rozluźnijcie się już w momencie startu i rozważcie dojazd transportem publicznym, np. koleją. Może w końcu nadrobicie już dawno obiecane dzieciom rozgrywki planszówkowe, albo zafundujecie sobie kilka godzin z długo wytęsknioną lekturą. Bez nerwowego zerkania w nawigację i sprawdzania, czy przypadkiem ktoś nie próbuje niekoleżeńsko wcisnąć się na pas.
Po drugie: rozważcie to samo na miejscu. Komunikacja niskoemisyjna w stylu mieszanym, czyli transport publiczny oraz rower, hulajnoga lub chadzanie o własnych siłach może okazać się niezłym pomysłem. Oprócz tego, że nieco oszczędzicie, to często jadąc np. podmiejskim busem zbierzecie wiele tematów na wakacyjne anegdoty. Nawet jeśli wypożyczenie auta pozornie wydaje się opłacalne, to po dodaniu kosztów benzyny, biletów parkingowych oraz czasu spędzonego znowu na siedząco i w zamknięciu (albo w korkach) może okazać się, że to nie tylko nadprogramowy wydatek, ale dokładnie to, przed czym chcieliście uciec w czasie wakacji.
Co możemy zrobić?
Warto pobawić się w łowcę promocji i sprawdzić aktualną ofertę miejscowych przewoźników.
Pierwiastek dobrego wpływu:
Uliczny iluzjonista, połykacz ognia, połykacz połykaczy ognia… Jeśli tegoroczny budżet nie pozwoli Wam skorzystać z interesujących Was ofert kulturalnych w „tradycyjnym wydaniu”, rozważcie tzw. street performance. Czasy smutnego Pana szarpiącego struny gitary bez przekonania na szczęście należą już do rzadkości, bo w wielu miastach sztuka uliczna obejmuje wspaniały pokaz najróżniejszych talentów (np. w Berlinie to porządnie zorganizowana grupa). Wspieranie artystów to zwykle mniejszy wydatek niż bilet wstępu do niejednej atrakcji, a wielu z nich podaje na tabliczce nazwę swojego konta w mediach społecznościowych, więc możecie również podarować im lepsze zasięgi, szerując ich twórczość wśród znajomych.
Co możemy zrobić?
Pierwiastek dobrego wpływu:
Jeśli tniecie wydatki, wcale nie musicie szukać stoiska z najtańszymi magnesami w mieście. Słyszeliście o thriftingu? Od jakiegoś czasu to modne hasło na coś, co znane jest od lat – szukanie perełek w rzeczach używanych (choć sam thrifting nawiązuje do kupowania w tzw. charity shops – sklepach, w których część dochodów przeznacza się na cele charytatywne).
I niech Was nie zmyli wspomnienie dawnych polskich lumpeksów czy niektórych rupieciarni, gdzie strategia organizacji towaru przypomina mniej więcej tę na wysypisku śmieci, a same dobra nie odbiegają wizualnie od tych, które widujemy w kontenerach. Na szczęście to już raczej przeszłość. Klasyczne thrift stores są często przyjemnie uporządkowane i oferują takie cuda jak np. intarsjowany drewniany stolik, który wymaga niewielkiej renowacji, a bardzo głaszcze nasze poczucie estetyki.
Co możemy zrobić?
Pierwiastek dobrego wpływu:
Jeśli w podróżach cenicie przede wszystkim przeżycia naładowane emocjonalnym ładunkiem, a do tego chcielibyście nabić sobie bonusowe punkty w przydziale dobrej karmy, rozważcie wyjazd turystyczny połączony z wolontariatem. Jeśli nie straszny Wam kontakt z materią i pocenie się na wakacjach, oprócz wsparcia wartościowej idei możecie nie tylko przyciąć koszty pobytu (praca za tzw. wikt i opierunek), ale będziecie też mieli okazję do mniej spiesznego i bardziej intymnego poznania odwiedzanego miejsca i codzienności lokalsów – bez „makijażu” i filtrów na Insta.
Temat wolontariatu jest złożony i niekiedy bywa dyskusyjny, choćby w określeniu granicy między wolonturystyką – czasem ocierającą się o charakter rozrywkowy, a tzw. wolontariatem z powołania. Nie będziemy tu rozwijać debaty uniwersyteckiej nad wyższością moralną wybranej opcji, ale zaproponujemy Wam, żeby w rozważanych ofertach zwracać uwagę na celowość udzielanej pomocy (czy potencjalna grupa beneficjentów wolontariatu, np. mieszkańcy danej wsi, faktycznie skorzysta z udzielanej pomocy oraz w jaki konkretnie sposób).
Co możemy zrobić?
Pierwiastek dobrego wpływu:
Choć kierowanie się powyższymi wskazówkami w dużym stopniu może wynikać z ograniczonych możliwości ekonomicznych (bo wiadomo, że jeśli budżet jest napięty, to naturalnie wybierzemy np. przejazd tramwajem zamiast taksówką), to staraliśmy się pokazać Wam taką perspektywę, która być może skłoni Was w przyszłości do wyborów bardziej przyjaznych otoczeniu. Liczymy, że wskazując takie konkretne przykłady, łatwiej będzie Wam samodzielnie znajdować wspólny mianownik dla ekonomii i ekologii w planowaniu wakacji.
Stawiając kropkę w tym artykule, chcielibyśmy nadać jej postać zasłyszanego niedawno hasła: przeżywaj, zamiast kupować. Argument za? Doświadczenia, zwłaszcza te współdzielone z innymi, przynoszą więcej długotrwałej satysfakcji, a do tego nierzadko mniej drenują i saldo bankowe, i zasoby naszej planety.