
Pytacie nas w listach do redakcji, czy na naszym slowhopowym szlaku znajdą się jakieś zagraniczne perełki. Odpowiadamy bez owijania w bawełnę i z ręką na sercu – jasne, że tak! Nie tylko Polska stoi klimatycznymi miejscówkami. Poza granicami też mamy nosa do zieleni, luzu i wypoczynku po swojemu.Czego możecie się spodziewać na Kanarach? Piaszczystych plaż, wulkanów, wiatru znad oceanu, przeglądu sportów wodnych. Można spacerować po płaskim, a można po górach. Poszukiwacze wiecznej wiosny, tędy.

Czy jest tu ktoś, kto lubi banany? Świetnie, trafiliście idealnie! Zapraszamy w sam środek akcji, na prawdziwą plantację bananów. Zobaczycie to wszystko na własne oczy, poczujecie pod palcami szorstką korę bananowca i spróbujecie tych, które uchodzą za najsłodsze na świecie. A do tego: wiatr we włosach, majestatyczne góry po jednej stronie i głęboki błękit oceanu po drugiej. Czujecie już ten klimat? Resztę tajemnic odkryjecie na miejscu. Waszym przewodnikiem będzie sam Baltasar, dziedzic bananowego imperium.
'Wspaniałe miejsce żeby odpocząć od zgiełku w samym środku plantacji bananów. Przepiękny dziedziniec i super widok z restauracji na plantacje i ocean. Szczególne podziękowanie za zaangażowanie i odesłanie maskotki naszej córeczki, która została w pokoju po naszym wyjeździe. Bardzo dziękuję i mam nadzieje do zobaczenia🥰'.

Gran Canaria bez tłumów turystów? Polecamy portowe miasteczko w spokojniejszej, północno-zachodniej części wyspy. Z prywatnym basenem na tarasie i widokiem na ocean. Złaknieni morskiej bryzy i podwodnych zanurzeń, które windują poziom endorfin poza skalę? Od fal dzieli Was tylko kwadrans spacerkiem. Dom dla sześciu osób możecie potraktować jako bazę wypadową,wtedy polecamy wypożyczenie samochodu i odkrywanie karaibskich plaż na południu wyspy. Ale równie dobrze może stać się Waszą bazą docelową. Wtedy zostają leniwe spacery po Agaete, pichcenie w kuchni pod chmurką i książka w cieniu pergoli.

Mieszkaliście kiedyś w domu poety, który był winiarnią? Jeśli nie, to teraz jest niezła okazja. „Mam mały domek, który kąpie północny wiatr, między morzem, a cieniem góry. Jest ozdobiony pięknymi palmami, które wznoszą się między pitami i między opuncjami”. To słowa jednego z kanaryjskich mistrzów pióra z XIX wieku i ówczesnego właściciela domu. W Caserío wciąż można znaleźć miejsca, w których siadał, szukając inspiracji i obserwując krajobraz tego miejsca. Ale wiecie co? Poezja to jedno, a własne oczy to drugie. Wpadnijcie poczuć ten klimat na własnej skórze. Podobno zachody słońca są spektakularne!
'Miejsce jest magiczne i pięknie położone! :) Wszędzie blisko jeżeli chce się zwiedzić piękniejsze obszary Teneryfy poza turystycznym i gołym południem. Dom został odnowiony z zachowaniem XVIII-wiecznego klimatu budynku gospodarczego i wyposażony we wszystkie niezbędne przedmioty od zmywarki po suszarkę do włosów. Bardzo wygodne łóżka! Aneks kuchenny świetnie wyposażony - można wygodnie ugotować obiad. Fajna broszura od właścicieli z polecanymi miejscami, z której kilku punktów skorzystaliśmy.'.

Zostajemy na największej z Wysp Kanaryjskich. Tej z czarnym piaskiem, który przyjemnie grzeje stopy, z szumem oceanu w tle i kąpieliskami na wyciągnięcie ręki. W pakiecie: Teide (czytaj: wulkan-gigant), bajkowe smocze drzewo, bananowe zagłębie i słońce, które najwyraźniej nigdy nie bierze urlopu. W okolicach San Marcos czeka coś zupełnie innego niż rustykalna chatka. Przestronne, nowoczesne apartamenty, z nutką słońca i szumu fal. Odpowiednie dla par i rodzin, z basenem i widokiem na zachodzące słońce. Kilka kroków do lokalnych tawern, ale wystarczająco daleko od tłocznych kurortów. Na patio możecie zjeść śniadanie, wypić filiżankę świeżej kawy albo po prostu nacieszyć oczy widokiem. Mówią, że niebieski koi nerwy. Jeśli to prawda, wrócicie zrelaksowani jak leniwiec po masażu.

Tindaya to mała wioska na Fuerteventurze, gdzie życie płynie w rytmie faz księżyca i pływów oceanu. Jest sklepik, dwa bary, restauracja, placyk, przystanek autobusowy i… właściwie tyle. Są też najlepsze sery kozie na wyspie i noce, które wypełnia cisza pustyni oraz nieprzyzwoicie rozgwieżdżone niebo. To dom dla tych, którzy czegoś szukają. Spokoju albo przygód. Jedni podziwiają górę Tindaya z tarasu, inni się na nią wspinają, a najbardziej niecierpliwi łapią wiatr w żagle i ruszają na fale.

Domowe wino, mango prosto z drzewa, palmy, basen i to co Slowhopy lubią najbardziej, gospodarze z sercem na dłoni! Choć wygląda niepozornie goście mówią, że to ukryty klejnot. My dodamy: nie wyjdziecie stąd z pustymi rękami. Gospodarze mają własną winnicę, drzewa bananowe i kawę, która rośnie tuż obok. A co najlepsze, znają wyspę jak własną kieszeń i chętnie zdradzą, gdzie schował się lokalny geniusz kuchni albo plaża bez tłumów.Domek z basenem w cieniu bananów brzmi kusząco? Pakuj klapki i dzieciaki.