Podobno człowieka najlepiej poznaje się przy rozwodzie i w podróży. Na tym pierwszym się nie znamy, ale o podróżach we dwoje wiemy już całkiem sporo. I powiemy jedno: para parze nierówna. Jednak dobra wiadomość jest taka, że na Dolnym Śląsku odnajdą się wszyscy - od romantyków, przez tinderowców, aż po stęsknionych za ciszą rodziców. Oto 9 miejsc dla par z różnych bajek, lecz o wspólnej potrzebie nacieszenia się sobą nawzajem.
Nie wygląda na mordercę i zarzekał się, że kocha pieski. Ale i tak dla pewności lepiej wybrać miejsce, gdzie przy kominku nie stoi siekiera. Pożyczone przez przyjaciółkę kryminały też nie poszły na marne - w grę wchodzi tylko pensjonat z porządnym zasięgiem oraz życzliwymi ludźmi dookoła. No i spoko ceną, bo w końcu jeszcze nie wiadomo, czy inwestycja się zwróci.
Marzą o prywatności, chodzeniu na golasa i własnej kuchni, w której zostawią brudne garnki po obiedzie. Miejscu, gdzie można uprawiać głośny s…en i nikt nie zapyta “będą z tego wnuki?”. Atrakcje - święty spokój. Tego nic nie przebije.
Pierwszy weekend od lat, kiedy można pospać do 10:00 i nikt nie krzyczy „mamo, miałam zrobić na dzisiaj zielnik”. Zamiast zimnych parówek dojadanych po dzieciakach - śniadania i obiady, których nie trzeba samemu gotować. Duży plus za brak “rodzinnej atmosfery” i bawialni “dla najmłodszych Gości”.
Żyją na kawie i dietach pudełkowych, chociaż naprawdę mają już ich serdecznie dość. Randki wpisują do outlooka, a długie spojrzenia wymieniają głównie z Excelem. Chcą “odciąć się od wszystkiego” i wstawić wspólne zdjęcie na Instagrama z podpisem #slowweekend.
Każdy spacer to wyzwanie, a każdy szlak to okazja, żeby nabić 30 tysięcy kroków. To pary, które wybiorą miejsce, gdzie można zdobyć kolejną KGP albo zrobić pętlę i wrócić dopiero po zmroku. Balia po całodniowej wędrówce będzie wspaniałym dodatkiem.
Stara prawda głosi: nic tak nie łączy jak kredyt. Kiedy jednak każdy metr kwadratowy nowego domu zostanie już z radości ucałowany, a wszystkie rozmowy kończą się dyskusją o ratach, warto trochę się rozerwać. Tak, żeby było ładnie, miło, ale i budżet friendly.
Świeżo po ślubie? To czas, kiedy wszystkie zdania zaczyna się od „mój mąż…” albo „moja żona…”, a każde miejsce zasługuje na selfie w obrączkach. Para potrzebuje ludzi dookoła siebie, bo przecież zdjęcia ze ślubu nie mogą się zakurzyć. W ich towarzystwie nie grozi niezręczna cisza - zawsze chętnie opowiedzą, jaki smak miał weselny tort.
Czy jest coś równie ekscytującego jak transportowa logistyka? Pociągiem, busem, a może rowerem? Tyle rozkładów, tyle możliwości! W końcu własne auto to tylko opłaty i problemy, a zamiast parkingu pod domkiem, wystarczy poczucie, że przygoda zaczęła się już na peronie.
Musi być wyjątkowo - kłótnie o niespuszczoną deskę zostawiają za sobą. Kolacja przy świecach, wino w kieliszkach i domek tylko dla siebie. Najlepiej taki z widokiem na góry, żeby można było wznieść na tarasie toast za kolejny rok razem. Może się uda go przeżyć.