
Porzućcie nadzieję, że będzie wyścig po leżaki. Żadnych bemarów, w których jedzenie leży od północy, żeby było na rano. Mamy tu luksusową wersję all inclusive, w której gospodarze podają jedzenie pod nos. To jedzenie jest oparte na składnikach z lokalnych upraw. Przepisy tylko od ludzi, którzy kochają gotować i robią to lepiej niż babcia.
Zapraszamy na polskie all inclusive w wersji slow travel.

Jeśli ktoś chce zobaczyć najpiękniejszy widok w Polsce (no, może jeden z najpiękniejszych), a nie ma ochoty wypluwać płuc, wchodząc na Rysy, to doradzamy Ochotnicę Górną. W jednym z tamtejszych pensjonatów już od lat wielu mieszka sobie czarodziejka Marta i gotuje dla ludzi rzeczy niebywałe. Niebywale też zdrowe, oparte na kuchni 5 przemian. Wiedzcie, że Marta poda Wam wyłącznie te rzeczy, które leczą udręczone rokiem pracą ciało, schorowaną duszę, żadnych tam tłuszczów trans. Ale czipsy można przemycić do pokoju z widokiem na Tatry...

Jest kilka miejsc, które miłośnik gastropodróży powinien na Slowhopie zaliczyć i to jest jedno z tych miejsc. Oprócz genialnego jedzenia (patrz zdjęcia) skorzystacie z gorącej balii, suchej sauny, jacuzzi, rowerów i jogi (po wcześniejszym umówieniu). Wokół lasy i jeziora i nie trzeba wstawać o 5 rano, żeby je sobie zarezerwować.

Gdzieś między Krosnem a Sanokiem takie oto miejsce ze śniadaniami i obiadokolacjami w cenie. Ludzie donoszą, że ładne, gościnne i smaczne, a to już jakieś 90 procent sukcesu. Pozostałe 10 procent zależy od gości. 4 pokoje w kameralnej agroturystyce na Pogórzu Dynowskim. Jest sauna, są kąpiele ziołowe dla znerwicowanych, kuchnia jest wegańska i serio - warto tam wpaść.

Nasi topowi ruinersi (czyli ludzie, którzy zabrali się za odnowienie ruiny i zrobili to spektakularnie). Gospodarze chcieli, żeby goście czuli się tak komfortowo, jak we własnym domu, a dodatkowo gotują prześwietne śniadania i obiadokolacje. Jest sauna, staw kąpielowy i codziennie można być na innej wycieczce. Albo po prostu siedzieć i zjadać.

Przenosimy się na północ. Gdzieś między Szczecinem a Poznaniem są takie drugie Mazury i jak sądzą niektórzy są to te lepsze Mazury. Mniej tłumów, mniej znanych nazw, mniej żeglarzy, ale za to są ryby, grzyby i lasy. My Wam polecamy to miejsce, ponieważ kocha się tu jedzenie i konie. A jeśli ktoś nazywa swoją agro w ten sposób, to musi być ciekawym czlowiekiem.

Oto miejsce, które jest wystarczająco dobrze zaprojektowane, żeby rodziny z dziećmi czuły się jak na wypasionych wakacjach (tak, rodzice też!), i równocześnie na tyle piękne, że można w nim robić sesje do magazynów wnętrzarskich. Albo odświeżyć Waszą profilówkę i rodzinny portret z wakacji. Nie żartujemy – tylko spójrzcie na te wnętrza! Chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że tutaj jest nie tylko vibe all-inclusive, ale też all-you need. Pełne (PEŁNE!) wyżywienie macie tu w cenie, a do tego jezioro z piaszczystą plażą tuż za płotem (dzieciaki macie już z głowy, nie ma za co!), no i ogrodowa strefa spa – bo dorosłym też się coś od życia należy.

Nie ma tu plastikowych bransoletek, drinków z parasolką, ani nawet wieczornego karaoke z DJ-em Andrew. Ale jest coś znacznie lepszego: stół, przy którym nieznajomi zamieniają się w znajomych, a znajomi: niekiedy nawet w przyjaciół na całe życie. Agnieszka i Andrzej czynią tu magię: i kulinarną, z plonów własnego i sąsiedzkiego ogródka, i wśród Gości, którzy jakimś sposobem od razu wczuwają się w tę rodzinną atmosferę. Na śniadania, obiady i kolacje nikt nie dmucha na gorące, bo potrawy zwykle nie zdążą nawet wystygnąć. Jest domowo, sezonowo i tak pysznie, że nawet dzieci zapominają o ketchupie. A potem to już z górki: warsztaty dla najmłodszych (w sezonie), beskidzkie wędrówki dla chętnych, błogie leżenie w trawie dla leniwych i głaskanie milusińskich futer – dla wszystkich.

Jeśli Waszym marzeniem jest nieśpiesznie zjadać śniadanie w piżamie, a kolację szamać z widokiem na zachód słońca (i z trzecią dokładką ciasta), to chcecie tu przyjechać. Bo w tym pensjonacie (dla dorosłych i młodzieży 12+) all-inclusive oznacza nie tylko pełny brzuch, ale i pełny zen. Dostaniecie tu trzy domowe posiłki dziennie – świeże, sezonowe i bez ulepszaczy smaków. Wokół? Nic poza obfitą naturą. I to jest największy luksus, bo nie będzie Wam za uchem brzękolić żaden cymbergaj ani miaukliwe radio z reklamami (albo raczej reklamy przeplatane czasem piosenkami), gdy zechcecie w spokoju przeczytać książkę lub policzyć przepływające po niebie obłoki. Obok macie jezioro, więc jest się gdzie wypluskać, a do tego nieprzyzwoicie malownicze krajobrazy i las, który szumi dokładnie w tonacji relaksu. Możecie też poasanować na macie, bo sale warsztatowe są wypasione i zachęcają do aktywności. Kto by się nie skusił? (my już ulegliśmy)

Doszły nas słuchy, że choć Gospodarze nie mają swojego kanału kulinarnego na Youtube, to serwują śniadania i obiadokolacje tak pysznie domowe, że człowiek zaczyna rozważać przeprowadzkę. Wszystko tu pachnie prawdziwym jedzeniem, ziołami z ogrodu i sercem włożonym w każdy posiłek. Po jedzeniu można iść nad jezioro, powędkować, na leżak albo… po dokładkę. Są też bardzo pociągające trasy konne (raczej dla dobrych jeźdźców). A do tego koty do głaskania, psy do przytulania i Gospodarze, którzy witają tak, że czujesz się jak u dawno niewidzianej rodziny (tej fajnej). Aaaa, no i najważniejsze – Iwona i Krzysztof mają w zanadrzu tyle ciekawych opowieści, że niejedna z nich mogłaby się stać tematem na film (serio!). Koniecznie zapytajcie ich o Afrykę! I uściskajcie od nas, jak już do nich dojedziecie!

All-inclusive w wydaniu Kamilli i Marka to nie żywienie Gości, tylko poezja: dwa pyszne posiłki dziennie w cenie (śniadanie i obiadokolacja z deserem, więc w zasadzie trzy), ogniskowe przysmaki, lokalne rarytasy i atmosfera, która przypomina wakacje u najlepszej cioci świata. Gdzie tak karmią? W lubuskiej agroturystyce z pięcioma kameralnymi pokojami. W bonusie – śpiewanie przy ognisku, gapienie się w gwiazdozbiory albo rozmawianie z kurami, które traktowane są jak damy dworu. Można poleżeć w hamaku, można poprosić Gospodarzy o zajęcia oddechowe lub masaż bańką chińską. Odpalajcie tryb samolotowy i przybywajcie na ten niespieszny wypoczynek.